Siedzieliśmy
w samochodzie w milczeniu. raz na jakiś czas każde z nas zerkało po sobie,
czując wzrok drugiego. Nie wiem dlaczego się tak zachowywałam. Przecież zawsze
byłam odważna, szczera. Zawsze potrafiłam zagadać do kogoś, kto mi się
spodobał. Jednak przy Harry’m czułam jak cała moja pewność siebie gdzieś
zanika. Nie mogąc wytrzymać tej ciszy, spojrzałam na zegarek. Minęło już ponad
pięć minut, odkąd Em wyszła. Moje mieszkanie nie jest tak daleko, a ona
przecież się śpieszyła. Czułam w sercu, że coś złego jej się stało. Nie mogąc
uspokoić myśli, w końcu musiałam się odezwać.
- Em długo
nie wraca.. – rzuciłam.
- spokojnie,
może się zmęczyła i idzie wolniej. – uśmiechnął się do mnie Harry.
- nie.. –
szepnęłam
- hm?
- mam złe
przeczucia. Podjedźmy pod moje mieszkanie.
- ale..
- proszę. –
przerwałam mu, kładąc dłoń na jego ręce. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja
zauważyłam, że jego zielone ślepia zaiskrzyły.
Parę sekund
później, podjeżdżaliśmy pod blok, w którym mieszkam. Wysiadłam z auta i
podbiegłam do drzwi wejściowych. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam
przyjaciółki. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że właśnie coś
kopnęłam. Spojrzałam w dół i podniosłam klucze.
- Harry! –
zawołałam chłopaka, który opierał się o maskę samochodu. Podbiegł do mnie, a ja
pokazałam mu znalezioną rzecz – to klucze Em.
- dziwne.
Gdzie ona jest? – rozejrzał się
- nie
zgubiłaby takiej rzeczy. Nie ona.. coś jej się musiało stać.
- dlaczego
od razu zakładasz najgorsze? – spojrzał na mnie
- bo mam złe
przeczucia. Harry, jej na pewno.. – nie dokończyłam, bo właśnie w tym momencie
wpadła mi do głowy przerażająca myśl. – o kurwa, nie! – krzyknęłam.
- co? –
spojrzał na mnie zdziwiony
- jeżeli to
co myśle to prawda, to musimy ją ratować. Musimy! – złapałam chłopaka za ramiona
i spojrzałam mu z przerażeniem w oczy.
- ale o co
chodzi?
- to ten
skurwiel! Na pewno!
- ale k..
- Adam! –
przerwałam mu, rozglądając się nerwowo – jej były facet. Opowiadała mi o nim.
On jest nieobliczalny. Mówiła mi, że wciąż ją śledził. Groził jej. Boże..
- uspokój
się Tess. – Harry złapał mnie za nadgarstek.
- nie!
musimy ją ratować! Musimy ją znaleźć! – krzyczałam wyrywając się z jego uścisku
- ale skąd
masz pewność, że to akurat on?
- ja to
wiem! Musimy coś kurwa zrobić!
Zaczęłam
chodzić w tą i z powrotem, zastanawiając się nad tym co my tak właściwie
możemy. Nie miałam pojęcia gdzie mieszka ten frajer, nie wiedziałam gdzie ją
zabrał. Wiedziałam tylko, że jeśli moje podejrzenia są słuszne, Emely grozi
cholerne niebezpieczeństwo.
***
Wciągnął
mnie do naszego dawnego mieszkania i od razu rzucił na podłogę. Zatrzasnął za
sobą drzwi i z cwaniackim uśmiechem zbliżył się do mnie.
- w końcu
cię dorwałem. – rzekł niskim głosem. – teraz zapłacisz mi za wszystko. –
chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w górę. – ale przede wszystkim, już mi
nie uciekniesz mała zdziro. – zaśmiał mi się prosto w twarz i zacisnął dłoń.
Wepchnął
mnie do sypialni i rzucił na łóżko. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej
przerażona. Nie miałam pojęcia co zrobi. Przecież to chory człowiek, może
posunąć się do najgorszych rzeczy. Zostawił mnie na chwilę samą. Rozejrzałam
się szybko, zastanawiając się jak mogę uciec. Zapomniałam, że przecież jesteśmy
na piątym piętrze. Skok z okna mógłby być chyba ostateczną drogą ucieczki. Wrócił,
trzymając w dłoniach sznur i bawiąc się nim.
- muszę mieć
pewność, że nie będziesz kombinowała. – uśmiechnął się i podszedł do mnie.
chwycił mnie za ręce i zaczął przywiązywać do łóżka, niesamowicie mocno zaciskając
sznur. Kiedy zbliżył twarz do mojej, przeniknął mnie wzrokiem.
- zaraz się
zabawimy. Skorzystam z tego, do czego się nadajesz. Jesteś całkowicie
bezwartościowa. Mógłbym cię tylko pieprzyć
i nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia. Jesteś szmatą, maleńka. –
zaśmiał się szyderczo. Nie wytrzymałam i splunęłam mu prosto w twarz.
- jaka
waleczna! Twój fagas wiele cie nauczył. Ale to proste, przecież ty sama nie
potrafisz sobie poradzić. Jesteś totalnie bezradna. I w dodatku nie doceniasz
mojej dobroci. – rzucił, po czym złapał mnie za gardło. – ale niedługo się to
zmieni. Będziesz mnie błagała o chociaż chwilę przyjemności. A później jedynie
o śmierć. – uśmiechnął się przerażająco i zacisnął dłoń wokół mojej szyi.
~Tess ~
- ale co my
możemy? Nawet nie wiemy gdzie ona jest – mówił Harry, kiedy weszliśmy do jego
mieszkania.
- nie wiem
co, ale musimy coś zrobić! – mówiłam chodząc w tą i z powrotem
- jedyne co
przychodzi mi do głowy to policja. – stwierdził siadając na kanapie, starając
się skupić – ale przede wszystkim musisz się uspokoić. – spojrzał na mnie
- uspokoić?!
Kpisz sobie ze mnie?! ja mam siedzieć spokojnie, kiedy nie wiadomo co ten
frajer jej robi?!
- co tu się
dzieje? – usłyszeliśmy zaspany, niski głos. W drzwiach od salonu pojawił się
wysoki mulat, przecierając oczy i spoglądając na nas ze zdziwieniem.
- och Zayn –
Harry spojrzał na chłopaka – mamy spory problem.
- jaki? –
mulat uniósł brew, a ja przypomniałam sobie że to o tym chłopaku Emely mówiła
przez ostatnie tygodnie. Był naprawdę niezły i dopiero teraz zrozumiałam
dlaczego tak bardzo ją pociągał. Chociaż ona tego nigdy nie przyznała. Wiedziałam
to, bo nigdy nie słyszałam by ktoś z taką pasją i uczuciami mówił o kimkolwiek.
- coś się
stało Em – wypaliłam
- a ty jesteś..
- Tess,
przyjaciółka Emely. – przerwałam mu. – mam bardzo złe przeczucia. – zaczęłam,
po czym opowiedziałam mulatowi co się stało. I co Adam jej robił. – no i wydaję mi się, że to właśnie on. – Zayn
stał jak wryty, wpatrując się we mnie tępo. Nic nie powiedział, ale widziałam
po jego minie, że jest zszokowany i coraz bardziej zdenerwowany. Nagle odwrócił
się tyłem i ruszył przed siebie.
- gdzie ty
idziesz? – krzyknął za nim Harry
- trzeba ją
kurwa znaleźć! Jak najszybciej! –
krzyknął nawet na nas nie patrząc
- ale gdzie
ty chcesz jej szukać?! My nawet nie wiemy gdzie mieszka ten koleś – mówił lokowaty.
Jego przyjaciel zniknął za drzwiami. Parę sekund później, już przebrany, ruszył
szybkim krokiem do wyjścia.
- Zayn do
cholery! – Harry pociągnął chłopaka za rękę – co ty wyprawiasz?
- nie mam
zamiaru siedzieć tutaj bezczynnie. Nie mam zamiaru zostawiać jej na pastwę tego
psychola! – krzyknął i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
- no
świetnie. – szatyn zrobił głupią minę i założył ręce na klatkę piersiową.
- co on..
- poszedł
jej szukać. – przerwał mi. – zadzwońmy lepiej na policję. – stwierdził,
wyciągając telefon.
~ Zayn ~
Szedłem szybkim
krokiem ulicami miasta, rozglądając się na wszystkie strony. Nie miałem
zielonego pojęcia gdzie jej szukać, jednak musiałem coś zrobić. Nienawidzę siedzieć
bezczynnie, kiedy komuś dzieje się krzywda. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie
gdzie się poznaliśmy. Ruszyłem więc do pamiętnego parku. było pewne, że jej tam
nie ma, jednak myśli nie dałyby mi spokoju gdybym tego nie sprawdził. Przeszukałem
dosłownie każdy skrawek tego pieprzonego parku, ale po Em nie było śladu. Zrezygnowany,
opadłem na pobliską ławkę, chowając twarz w dłoniach.
Bałem się,
cholernie. Tak jak jeszcze nigdy. Bałem się o nią. Nigdy nie wybaczyłbym sobie
gdyby coś jej się stało. Gdybym nie zdążył jej zobaczyć. Nie zdążył powiedzieć
tego, co teraz tak bardzo wypalało mi mózg. Ta dziewczyna była jak narkotyk. Odkąd
się ostatni raz widzieliśmy, nie mogłem przestać o niej myśleć. Mimo, że
dokonałem, w swoim mniemaniu, słusznego wyboru. Wciąż miałem przed oczami jej
piękny uśmiech, jej cudowne, niebieskie tęczówki. Czułem jej delikatny dotyk i
cudowny zapach. Nikt nigdy nie sprawiał, że czułem się tak jak czułem się kiedy
była przy mnie. do tej pory sądziłem, że kocham tylko Alice. Myślałem, że to
dziewczyna, z którą chciałbym dożyć sędziwych lat. Jednak odkąd poznałem Em,
moje myśli zaczęły szaleć, a ja coraz częściej miałem wątpliwości. Sam nie
rozumiałem co się ze mną dzieje, co tak właściwie czuję. Dopiero teraz, siedząc
na tej cholernej ławce i mając w głowie najgorsze myśli uświadomiłem sobie, że
Ona naprawdę mnie potrzebuje. A ja potrzebuję tylko jej.
***
Dni mijały
bardzo powoli, a każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Adam zrobił się
jeszcze bardziej agresywny. Nigdy nie sądziłam, że to możliwe, a jednak. Nie miałam
pojęcia co robić, bo straciłam już wszelką nadzieję. Na początku broniłam się z
całych sił. Jednak później, to już nie miało żadnego sensu. Kiedy tylko
wchodził do pokoju, ja zamykałam oczy czekając na najgorsze. Po wszystkim albo
mnie bił, albo wychodził bez słowa. Zostawiając moje nagie, zmaltretowane
ciało, tak jak gdybym była jedynie rzeczą. Nienawidziłam go i brzydziłam się
nim. Dokładnie tak samo jak sobą.
Och kurwa. Wiedziałam, że to ten kutol! Widzisz! Ja zawsze mam rację! :D
OdpowiedzUsuńKrótki ten rozdział.. szybko dawaj następny.
Zayn w końcu trochę przemyślał tylko szkoda mi Em.. Weź uśmierć tego Adama czy coś tylko żeby ona ani Zayn nie mieli potem przez to problemów. :D
No no no. Naprawdę wiele się podziało.
OdpowiedzUsuńAdam to taki skurwiel.
Mówiłam już, że go nienawidzę?
On zrobi z niej bezwartościową rzecz! No jak tak można.
Zayn, weź pomyśl, i nie wiem, jak to zrobisz, ale znajdź Em.
Dominika.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUff... wykrzyczałam złość i jest mi lepiej :)
Adam - skurwiel, takich powinno się wieszać za jaja na najwyższym drzewie!
Zayn - liczę na to, że ją uratuje! Kocham go w tym opowiadaniu <3
Harry i Tess - romansik :D słit! Fajna para z nich będzie, czuję to.