sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 13.


~ Tess ~

Siedzieliśmy w samochodzie w milczeniu. raz na jakiś czas każde z nas zerkało po sobie, czując wzrok drugiego. Nie wiem dlaczego się tak zachowywałam. Przecież zawsze byłam odważna, szczera. Zawsze potrafiłam zagadać do kogoś, kto mi się spodobał. Jednak przy Harry’m czułam jak cała moja pewność siebie gdzieś zanika. Nie mogąc wytrzymać tej ciszy, spojrzałam na zegarek. Minęło już ponad pięć minut, odkąd Em wyszła. Moje mieszkanie nie jest tak daleko, a ona przecież się śpieszyła. Czułam w sercu, że coś złego jej się stało. Nie mogąc uspokoić myśli, w końcu musiałam się odezwać.

- Em długo nie wraca.. – rzuciłam.
- spokojnie, może się zmęczyła i idzie wolniej. – uśmiechnął się do mnie Harry.
- nie.. – szepnęłam
- hm?
- mam złe przeczucia. Podjedźmy pod moje mieszkanie.
- ale..
- proszę. – przerwałam mu, kładąc dłoń na jego ręce. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja zauważyłam, że jego zielone ślepia zaiskrzyły.

Parę sekund później, podjeżdżaliśmy pod blok, w którym mieszkam. Wysiadłam z auta i podbiegłam do drzwi wejściowych. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam przyjaciółki. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że właśnie coś kopnęłam. Spojrzałam w dół i podniosłam klucze.

- Harry! – zawołałam chłopaka, który opierał się o maskę samochodu. Podbiegł do mnie, a ja pokazałam mu znalezioną rzecz – to klucze Em.
- dziwne. Gdzie ona jest? – rozejrzał się
- nie zgubiłaby takiej rzeczy. Nie ona.. coś jej się musiało stać.
- dlaczego od razu zakładasz najgorsze? – spojrzał na mnie
- bo mam złe przeczucia. Harry, jej na pewno.. – nie dokończyłam, bo właśnie w tym momencie wpadła mi do głowy przerażająca myśl. – o kurwa, nie! – krzyknęłam.
- co? – spojrzał na mnie zdziwiony
- jeżeli to co myśle to prawda, to musimy ją ratować. Musimy! – złapałam chłopaka za ramiona i spojrzałam mu  z przerażeniem w oczy.
- ale o co chodzi?
- to ten skurwiel! Na pewno!
- ale k..
- Adam! – przerwałam mu, rozglądając się nerwowo – jej były facet. Opowiadała mi o nim. On jest nieobliczalny. Mówiła mi, że wciąż ją śledził. Groził jej. Boże..
- uspokój się Tess. – Harry złapał mnie za nadgarstek.
- nie! musimy ją ratować! Musimy ją znaleźć! – krzyczałam wyrywając się z jego uścisku
- ale skąd masz pewność, że to akurat on?
- ja to wiem! Musimy coś kurwa zrobić!
Zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, zastanawiając się nad tym co my tak właściwie możemy. Nie miałam pojęcia gdzie mieszka ten frajer, nie wiedziałam gdzie ją zabrał. Wiedziałam tylko, że jeśli moje podejrzenia są słuszne, Emely grozi cholerne niebezpieczeństwo.


***

Wciągnął mnie do naszego dawnego mieszkania i od razu rzucił na podłogę. Zatrzasnął za sobą drzwi i z cwaniackim uśmiechem zbliżył się do mnie.

- w końcu cię dorwałem. – rzekł niskim głosem. – teraz zapłacisz mi za wszystko. – chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w górę. – ale przede wszystkim, już mi nie uciekniesz mała zdziro. – zaśmiał mi się prosto w twarz i zacisnął dłoń.

Wepchnął mnie do sypialni i rzucił na łóżko. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej przerażona. Nie miałam pojęcia co zrobi. Przecież to chory człowiek, może posunąć się do najgorszych rzeczy. Zostawił mnie na chwilę samą. Rozejrzałam się szybko, zastanawiając się jak mogę uciec. Zapomniałam, że przecież jesteśmy na piątym piętrze. Skok z okna mógłby być chyba ostateczną drogą ucieczki. Wrócił, trzymając w dłoniach sznur i bawiąc się nim.

- muszę mieć pewność, że nie będziesz kombinowała. – uśmiechnął się i podszedł do mnie. chwycił mnie za ręce i zaczął przywiązywać do łóżka, niesamowicie mocno zaciskając sznur. Kiedy zbliżył twarz do mojej, przeniknął mnie wzrokiem.
- zaraz się zabawimy. Skorzystam z tego, do czego się nadajesz. Jesteś całkowicie bezwartościowa. Mógłbym cię tylko pieprzyć  i nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia. Jesteś szmatą, maleńka. – zaśmiał się szyderczo. Nie wytrzymałam i splunęłam mu prosto w twarz.

- jaka waleczna! Twój fagas wiele cie nauczył. Ale to proste, przecież ty sama nie potrafisz sobie poradzić. Jesteś totalnie bezradna. I w dodatku nie doceniasz mojej dobroci. – rzucił, po czym złapał mnie za gardło. – ale niedługo się to zmieni. Będziesz mnie błagała o chociaż chwilę przyjemności. A później jedynie o śmierć. – uśmiechnął się przerażająco i zacisnął dłoń wokół mojej szyi.


~Tess ~

- ale co my możemy? Nawet nie wiemy gdzie ona jest – mówił Harry, kiedy weszliśmy do jego mieszkania.
- nie wiem co, ale musimy coś zrobić! – mówiłam chodząc w tą i z powrotem
- jedyne co przychodzi mi do głowy to policja. – stwierdził siadając na kanapie, starając się skupić – ale przede wszystkim musisz się uspokoić.  – spojrzał na mnie
- uspokoić?! Kpisz sobie ze mnie?! ja mam siedzieć spokojnie, kiedy nie wiadomo co ten frajer jej robi?!

- co tu się dzieje? – usłyszeliśmy zaspany, niski głos. W drzwiach od salonu pojawił się wysoki mulat, przecierając oczy i spoglądając na nas ze zdziwieniem.
- och Zayn – Harry spojrzał na chłopaka – mamy spory problem.
- jaki? – mulat uniósł brew, a ja przypomniałam sobie że to o tym chłopaku Emely mówiła przez ostatnie tygodnie. Był naprawdę niezły i dopiero teraz zrozumiałam dlaczego tak bardzo ją pociągał. Chociaż ona tego nigdy nie przyznała. Wiedziałam to, bo nigdy nie słyszałam by ktoś z taką pasją i uczuciami mówił o kimkolwiek.

- coś się stało Em – wypaliłam
- a ty jesteś..
- Tess, przyjaciółka Emely. – przerwałam mu. – mam bardzo złe przeczucia. – zaczęłam, po czym opowiedziałam mulatowi co się stało. I co Adam jej robił.  – no i wydaję mi się, że to właśnie on. – Zayn stał jak wryty, wpatrując się we mnie tępo. Nic nie powiedział, ale widziałam po jego minie, że jest zszokowany i coraz bardziej zdenerwowany. Nagle odwrócił się tyłem i ruszył przed siebie.

- gdzie ty idziesz? – krzyknął za nim Harry
- trzeba ją kurwa znaleźć!  Jak najszybciej! – krzyknął nawet na nas nie patrząc
- ale gdzie ty chcesz jej szukać?! My nawet nie wiemy gdzie mieszka ten koleś – mówił lokowaty. Jego przyjaciel zniknął za drzwiami. Parę sekund później, już przebrany, ruszył szybkim krokiem do wyjścia.

- Zayn do cholery! – Harry pociągnął chłopaka za rękę – co ty wyprawiasz?
- nie mam zamiaru siedzieć tutaj bezczynnie. Nie mam zamiaru zostawiać jej na pastwę tego psychola! – krzyknął i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

- no świetnie. – szatyn zrobił głupią minę i założył ręce na klatkę piersiową.
- co on..
- poszedł jej szukać. – przerwał mi. – zadzwońmy lepiej na policję. – stwierdził, wyciągając telefon.


~ Zayn ~

Szedłem szybkim krokiem ulicami miasta, rozglądając się na wszystkie strony. Nie miałem zielonego pojęcia gdzie jej szukać, jednak musiałem coś zrobić. Nienawidzę siedzieć bezczynnie, kiedy komuś dzieje się krzywda. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie gdzie się poznaliśmy. Ruszyłem więc do pamiętnego parku. było pewne, że jej tam nie ma, jednak myśli nie dałyby mi spokoju gdybym tego nie sprawdził. Przeszukałem dosłownie każdy skrawek tego pieprzonego parku, ale po Em nie było śladu. Zrezygnowany, opadłem na pobliską ławkę, chowając twarz w dłoniach.

Bałem się, cholernie. Tak jak jeszcze nigdy. Bałem się o nią. Nigdy nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. Gdybym nie zdążył jej zobaczyć. Nie zdążył powiedzieć tego, co teraz tak bardzo wypalało mi mózg. Ta dziewczyna była jak narkotyk. Odkąd się ostatni raz widzieliśmy, nie mogłem przestać o niej myśleć. Mimo, że dokonałem, w swoim mniemaniu, słusznego wyboru. Wciąż miałem przed oczami jej piękny uśmiech, jej cudowne, niebieskie tęczówki. Czułem jej delikatny dotyk i cudowny zapach. Nikt nigdy nie sprawiał, że czułem się tak jak czułem się kiedy była przy mnie. do tej pory sądziłem, że kocham tylko Alice. Myślałem, że to dziewczyna, z którą chciałbym dożyć sędziwych lat. Jednak odkąd poznałem Em, moje myśli zaczęły szaleć, a ja coraz częściej miałem wątpliwości. Sam nie rozumiałem co się ze mną dzieje, co tak właściwie czuję. Dopiero teraz, siedząc na tej cholernej ławce i mając w głowie najgorsze myśli uświadomiłem sobie, że Ona naprawdę mnie potrzebuje. A ja potrzebuję tylko jej.


***

Dni mijały bardzo powoli, a każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Adam zrobił się jeszcze bardziej agresywny. Nigdy nie sądziłam, że to możliwe, a jednak. Nie miałam pojęcia co robić, bo straciłam już wszelką nadzieję. Na początku broniłam się z całych sił. Jednak później, to już nie miało żadnego sensu. Kiedy tylko wchodził do pokoju, ja zamykałam oczy czekając na najgorsze. Po wszystkim albo mnie bił, albo wychodził bez słowa. Zostawiając moje nagie, zmaltretowane ciało, tak jak gdybym była jedynie rzeczą. Nienawidziłam go i brzydziłam się nim. Dokładnie tak samo jak sobą.


Adam miał racje. Miałam ochotę błagać go jedynie o śmierć. Nie potrafiłam już dłużej wytrzymać tego co ze mną robił. Nie potrafiłam patrzeć na niego. W tamtym momencie zapomniałam nawet o Zayn’ie. W tamtym momencie pragnęłam jedynie umrzeć, by ten cały koszmar w końcu się skończył. 


3 komentarze:

  1. Och kurwa. Wiedziałam, że to ten kutol! Widzisz! Ja zawsze mam rację! :D
    Krótki ten rozdział.. szybko dawaj następny.
    Zayn w końcu trochę przemyślał tylko szkoda mi Em.. Weź uśmierć tego Adama czy coś tylko żeby ona ani Zayn nie mieli potem przez to problemów. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no. Naprawdę wiele się podziało.
    Adam to taki skurwiel.
    Mówiłam już, że go nienawidzę?
    On zrobi z niej bezwartościową rzecz! No jak tak można.
    Zayn, weź pomyśl, i nie wiem, jak to zrobisz, ale znajdź Em.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
    Uff... wykrzyczałam złość i jest mi lepiej :)
    Adam - skurwiel, takich powinno się wieszać za jaja na najwyższym drzewie!
    Zayn - liczę na to, że ją uratuje! Kocham go w tym opowiadaniu <3
    Harry i Tess - romansik :D słit! Fajna para z nich będzie, czuję to.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K