poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 16.

Wtuliłam twarz między jego szczęką, a szyją. Zaciągnęłam się cudownym zapachem jego ciała zmieszanym z zapachem perfum i od razu poczułam się bezpiecznie. Trzymał mnie w swoich objęciach, nie puszczając ani na moment. Odwróciłam delikatnie głowę i wpatrywałam się w jego twarz, muskając delikatnie rozgrzane policzki mulata. Kiedy się uśmiechnął, mój palec przeniósł się niżej i dotykałam uniesionych kącików jego ust. Trwaliśmy w ciszy, w której słychać było jedynie bicia naszych serc. Bicia, które tak szybko zrównały tempo. Jakbyśmy byli jednością. Ułożyłam dłoń po lewej stronie jego klatki piersiowej. Czułam pod nią spokojnie pracujące serce chłopaka. Wtedy właśnie poczułam jak się porusza. Chwycił moją rękę i ucałował jej wewnętrzną stronę, nie odwracając ode mnie wzroku. Chwilę potem nie puszczając mnie, wsunął moją dłoń pod swoją koszulkę i ułożył ją na swoim sercu. Odetchnął głęboko i spojrzał mi w oczy. Jednak to spojrzenie było inne niż wszystkie dotychczas. Wdzierał się nim do mojego wnętrza. Nigdy nie sądziłam, że można patrzeć komuś tak głęboko w oczy. Zacisnął swoją dłoń delikatnie na mojej i docisnął ją do swojej klaki piersiowej.

- ono bije dla ciebie. i już zawsze tak pozostanie. zawsze.. - ostatnie słowo wyszeptał niemal niesłyszalnie. Poczułam jak z moich oczu spływają łzy. Chwycił moją twarz w dłonie i wbił się w moje usta. Całował mnie czule, namiętnie, a jednocześnie zachłannie i z wytęsknieniem. W tamtym momencie wiedziałam już, że smakowanie jego ust i jego bliskość jest najlepszym co mogło mnie spotkać. Czymś czego nigdy więcej nie chcę stracić. 

Wtuliłam twarz w jego tors, nie zdejmując dłoni z jego serca. Zaciagając się jego zapachem, powoli zamykałam oczy i czułam jak odpływam. W końcu mogłam usnąć czując się całkowicie bezpiecznie. Wiedziałam, że nie chce bez niego żyć. W tamtym momencie Zayn był dla mnie wszystkim. Moim aniołem, moim obrońcą. Moim światem. 


***

- o kurwa! rzeczywiście! - obudził mnie krzyk. Uniosłam głowę i niechętnie uchyliłam oczy. W drzwiach do salonu, w którym zasnęłam z Zayn'em, stał Harry z szeroko rozwartą buzią i Tess z szerokim uśmiechem. Oboje patrzyli na nas, nawet nie mrugając.

- mówiłam! o boże! - zaszczebiotała brunetka 
- o co wam chodzi? - rzuciłam zaspanym głosem.
- tak bardzo się cieszę! - Tess ponownie krzyknęłam, klaszcząc w dłonie. Uniosłam brew ze zdziwienia. Nie zdążyłam nic powiedzieć, czując jak Zayn się porusza i leniwie uchyla oczy.

- co to za hałas.. - spytał zachrypniętym, zaspanym głosem. Już wiedziałam, że kocham jego widok o poranku. Nie tylko jego zaspana mina i roztrzepane włosy wprawiały mnie o szybsze bicie serce. Również jego niesamowity głos, który był jeszcze cudowniejszy od razu po przebudzeniu. 

Uśmiechnęłam się i delikatnie musnęłam jego usta. Odwzajemnił gest i wplatając palce w moje włosy, całował mnie czule.

- dzień dobry. - rzucił, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie. 
- witamy, witamy - zaśmiał się Harry i podszedł do nas. Wyszczerzył się do mnie i zdejmując mnie z mulata, uściskał mocno.
- a to co? - uniosłam brew ze zdziwienia.
- a wiesz. cieszę się waszym szczęściem - ponownie ukazał dołeczki i zrobił miejsce Tess. 
Rzuciła się na mnie i gdybym w ostatniej chwili nie zaparła się nogą, już dawno leżałybyśmy na podłodze. 

- chyba trochę się was boje - zaśmiał się Zayn, którego również obdarowali przytulasami. Wybuchliśmy śmiechem, a w tym samym momencie w moim brzuchu coś głośno zaburczało.
- no, przypominasz mi naszego przyjaciela - stwierdził mulat z uśmiechem, masując mój brzuch. Pokazałam mu jedynie język i zarządziłam wspólne śniadanie. 


- tak właściwie to co tu robisz Harry? - spytałam, biorąc gryza tosta i poprawiając się na kolanach Zayn'a. Oboje ucichli i spojrzeli po sobie. Widziałam w ich zachowaniu, że są zakłopotani. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak wciąż patrzyłam na chłopaka. 

- no bo ja.. 
- dzwoniłam do niego, żeby zobaczył co tu się dzieje - dokończyła szybko Tess i odchrząknęła. Popatrzyłam na ich miny i wyszczerzyłam się, co zrobił i Zayn. 
- a co takiego się działo? - mulat uniósł brew, spoglądając na przyjaciela.
- w końcu zmądrzałeś. - stwierdził loczek, popijając kawę. 
- tobie to nie grozi. - rzucił Zayn, udając poważnego i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. 


***

Bardzo trudno było nam się rozstać, jednak musiałyśmy wygonić chłopaków. Podobno mieli mieć coś ważnego po południu do załatwienia, a wcale nie kwapili się do wyjścia. Kiedy jednak zostałyśmy same, wzięłam długi, odświeżający prysznic. Stałam pod ciepłym strumieniem i rozmyślałam. Ile wydarzyło się podczas ostatnich tygodni. Najpierw byłam załamana, później straciłam całkowicie nadzieję, by w końcu poczuć coś czego nie czułam od tak dawna. I dostać od życia tak niesamowitą osobę jak Zayn. 

Kiedy zasiadłyśmy na kanapie, oglądając jakiś serial, którego fabuły kompletnie nie mogłam zrozumieć, dostałam wiadomość. Chwyciłam za telefon, a na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. 

"Masz ochotę wyskoczyć dziś wieczorem na kolację? Chciałbym nadrobić nasz stracony czas. ;)" 

Odpisałam szybko i odłożyłam komórkę, będąc wciąż zamyśloną. Poczułam na sobie wzrok Tess, jednak postanowiłam to olać. Nie dała mi jednak długo czekać na pytania.

- coś taka zadowolona? - spytała, wcinając chrupka
- Zayn zaprosił mnie na kolację. - rzuciłam jakby od niechcenia, jednak wszystkie moje wnętrzności szalały ze szczęścia. 
- dobra, nie udawaj już. - stwierdziła
- ale o co ci chodzi? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem
- dobrze wiesz o co. chodźmy! - wstałam, łapiąc mnie za rękę.
- po co? 
- musimy wybrać ci strój na wieczór. to wasza pierwsza randka. - rzuciła, uśmiechając się.
- Tess, nie przesadzasz? to tylko ko.. - nie pozwoliła mi dokończyć, ciągnąć mnie do szafy. Nie poznawałam jej. Byłam zupełnie inną osobą kiedy się poznałyśmy, a teraz, kiedy poznała Harry'ego. No właśnie, może to przez niego. Spojrzałam na nią, zastanawiając się nad swoimi wnioskami. Ona jedynie uśmiechnęła się do mnie i pchnęła mnie na łózko, otwierając na oścież moją szafę. 


***

Zdążyłam założyć szpilki, kiedy rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Wyprostowałam się, poprawiłam czarną, dopasowaną sukienkę i ostatni raz spojrzałam w lustro. Odetchnęłam i otworzyłam. W drzwiach stanął niesamowicie wyglądający Zayn. Aż zaparło mi dech w piersiach, bo w takim wydaniu jeszcze go nie widziałam. Biała, dopasowana koszula, krawat śledzik i ciemne rurki. Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech i wyjął coś zza pleców. Teraz stał przede mną z szerokim uśmiechem i piękną białą różą w ręku. Zakryłam usta dłonią i spojrzałam na chłopaka.

- z.. z jakiej to okazji? - wydukałam w końcu.
- a musi być jakaś okazja? - wzruszył ramionami i wręczył mi kwiatka. Zaraz potem dostałam soczystego buziaka w usta. Nie odsunęłam się od niego od razu, bo zaciągałam się niesamowicie mocnym zapachem jego perfum. 

- idziemy? - zasmiał się cicho, starając się wydostać z mojego objęcia.
- a tak, jasne. - zrobiłam głupią minę i chwyciłam za torebkę. - Tess, wychodzimy!
- tylko bądźcie grzeczni. - zaśmiała się dziewczyna, stając w drzwiach i kiwając palcem. 

Szliśmy ulicą w milczeniu. Wiedziałam, że Zayn wciąż na mnie zerka. Jego dłoń nieśmiało krążyła wokół mojej, raz na jakiś czas muskając ją delikatnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Nigdy nie sądziłam, że Zayn moze być tak nieśmiały. W końcu poczułam jego ciepło, kiedy odważył się złapać mnie za rękę. Splótł nasze palce i ścisnął moją dłoń delikatnie. Odetchnęłam, czujac niesamowite szczęście wypełniajace moje serce. Nie miałam pojęcia gdzie podążaliśmy. Między nami panowało milczenie, jednak nie przeszkadzało mi to. Nie potrzebowałam żadnych słów. Wystarczyła jego obecność. I jego dotyk.


sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 15.

"Nawet wtedy i przy tym wszystkim, co miłością już z pewnością było, broniła się przed powiedzeniem sobie: „Kocham go". Nie chciała powiedzieć tego ani sobie, ani światu, a tym bardziej jemu."

Mimo, że każda komórka mojego ciała krzyczała, że pragnie jego dotyku. Mimo, że moje nozdrza pragnęły czuć jego zapach w nieskończoność. Mimo, że moje serce biło szybciej niż zwykle a oczy uwielbiały jego widok, mój rozum wygrał tą nierówną walkę. 

Otrzeźwiałam w jednej sekundzie, przypominając sobie co działo się ze mną przez ostatnie dni. Jak traktował mnie mężczyzna, którego niegdyś kochałam ponad życie. Mężczyzna, któremu zaufałam. Ktoś, kto miał mnie chronić. 

Odepchnęłam od siebie Zayn'a i poczułam na sobie jego zdziwiony wzrok. Odetchnęłam głęboko i zrobiłam krok w tył.

- Em, co się dzieje? przecież.. - nie dokończył. Pokiwałam przecząco głową i ze łzami w oczach ponownie zamknęłam się w pokoju. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam głęboko. Jestem taka głupia, taka niezdecydowana. Przecież w jego ramionach w końcu poczułam się bezpiecznie. 

- Emely! otwórz, proszę.. - usłyszałam jego niski, łamiący się głos. 
- zostaw mnie.. - wydukałam, chowając twarz w dłoniach. 
- Em daj mi szansę.. przecież było już tak dobrze. Co się stało? - nie dawał za wygraną.

No właśnie. co się stało? W jednej chwili czułam potrzebę jego wiecznej obecności, czułam, że potrzebuję jego dotyku i jego ochrony. Później jednak mój głupi rozum wygrał. Przestraszyłam się tego, że znów będzie jak kiedyś. I nie chodzi mi tu o zachowanie Zayn'a. Przecież kiedyś Adama darzyłam podobnymi uczuciami. Byłam pewna, że jest wyjątkowy. Pomyliłam się. I teraz byłam pewna, że znów się pomylę. Wolałam być samotna, cierpieć czując tęsknotę niż znów zaufać i się zawieść. 

- otwórz! - usłyszałam krzyk chłopaka. Zakryłam uszy, nie chcąc słyszeć jego głosu, nie chcąc ulec. - dobrze, jeśli nie chcesz to nie. Ale wiedz, że ja się stąd nigdzie nie ruszam. Coś ci obiecałem i dotrzymam słowa. - usłyszałam, a po moim policzku spłynęła łza. Poczułam jak Zayn opiera się o drzwi zsuwa się po nich, siadając na podłodze. 

Okazało się, że mulat dotrzymał swoich słów. Kiedy Tess wróciła do domu, słyszałam ich rozmowę. Nigdy nie sądziłam, że on jest tak uparty. Cały dzień nie wychodziłam z pokoju. Dokładnie tak jak Zayn z mieszkania. Tess wciąż do mnie przychodziła i namawiała do rozmowy z nim. Nie miałam odwagi. 



Nadeszła noc. Nie mogłam spać. Uznając, że Zayn na pewno wrócił już do domu, odważyłam się wyjść z pokoju. Czułam głód, więc ruszyłam do kuchni. Mijając salon usłyszałam cichy śpiew. Stanęłam za ścianą i spojrzałam do pokoju. Mulat siedział na kanapie wpatrzony w okno i cicho śpiewał. Nie znałam tej piosenki, ale od razu stwierdziłam, że jest naprawdę śliczna. Wsłuchałam się w słowa. Z nie wiadomych mi powodów z moich oczu zaczęły powoli wypływać pojedyncze łzy. Zacisnęłam dłonie w pięści i odwróciłam się na pięcie. Weszłam do kuchni i oparłam się o blat. Uspokajałam oddech, ale w mojej głowie wciąż plątał się głos Zayn'a śpiewający tę piosenkę. 

W tamtym momencie nie rozumiałam samej siebie. Przecież naprawdę pragnęłam mieć go przy sobie. Chciałam by nigdy mnie nie opuszczał. Chciałam czuć jego bliskość, dotyk, zapach. Chciałam by po prostu był. A zachowuję się kompletnie inaczej niż podpowiada mi moje serce. Sięgnęłam do lodówki i wyjęłam z niej wielki pojemnik lodów. Zasiadłam przy stole i zaczęłam w nich dłubać. Zastanawiałam się nad tym co tak właściwie powinnam zrobić. Wciąż słyszałam cichutki śpiew chłopaka. Po jakimś czasie jednak, ucichł. 

Wstałam od stołu i wolnym krokiem ruszyłam do salonu. Mulat spał na kanapie, raz na jakiś czas wydajać z siebie jakiś cichy dźwięk. Podeszłam na palcach bliżej. Nie chciałam go obudzić. Nie wiem co wtedy mną kierowało, ale to było chyba w końcu serce. Usiadłam po turecku obok kanapy i spojrzałam na twarz mulata. Był tak niewinny, tak słodki. Uniosłam dłoń i ułożyłam ją delikatnie na policzkach Zayn'a. Opuszkami palców powoli dotykałam rysów jego twarzy, czując pod nimi jego ciepłą skórę. Uśmiechnęłam się widząc, jakie miny robi przez sen. Podsunęłam się bliżej i wplotłam palce w jego włosy. Bawiłam się kosmykami i wciąż wpatrywałam się w jego piękną twarz. Nachyliłam się i bez zastanowienia musnęłam wargami jego usta. Poczułam jak delikatnie się porusza, jednak nie budzi się. Ponownie ułożyłam dłoń na jego policzku i kciukiem gładziłam jego skórę. 

- ufam ci Zayn. Ufam jak nikomu innemu.. - wyszeptałam naprawdę cicho i zmrużyłam oczy. W tym właśnie momencie poczułam jak chłopak ponownie się porusza. Uchyliłam oczy. Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia i delikatnie ściskał moją dłoń. Przysunął ją sobie do ust i ucałował jej wewnętrzną stronę. 

- nawet nie wiesz jak się cieszę. - rzucił cicho. Nachyliłam się ponownie nad jego twarzą, nie odrywając wzroku od jego czekoladowych ślepi. Ułożył dłoń na moim policzku i posłał mi delikatny, jednak najpiękniejszy uśmiech. Czułam jak w tamtym momencie moje wnętrzności wariują. Dokładnie tak jak myśli. Nigdy nie sądziłam, że ten chłopak będzie wywoływał u mnie takie reakcje. Odwzajemniłam uśmiech. W jednym momencie czułam jego usta na swoich nadgarstkach, by w następnej chwili poczuć jak całuje mnie namiętnie. Jak powoli i ostrożnie porusza wargami pieszcząc moje. Jego język delikatnie smagał mój, jakby prosząc o pozwolenie. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on szybkim ruchem mnie podniósł. Teraz siedziałam na jego biodrach i smakowałam jego niesamowitych ust. 

- już nigdy nie pozwolę ci odejść. - wyszeptał wprost do moich ust i przyciągnął mnie jak najbliżej siebie. 


niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 14.

~ Zayn ~

Siedziałem na tej samej ławce jak idiota. Nie wiedziałem co robić, bo moje myśli były totalnie nieuporządkowane. Poszedłbym szukać Em gdybym tylko wiedział, w którą w ogóle stronę ruszyć. Odpalałem papierosa od papierosa i starałem się uporządkować myśli, skupić się. nie mam pojęcia jak długo siedziałem w parku, ale nagle rozdzwonił się mój telefon, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że tak właściwie to już się ściemniło. Odebrałem telefon, nawet nie patrząc kto dzwoni.

- słucham?
- Malik, znaleźli ją! – usłyszałem znajomy krzyk
- jak to? Gdzie? Kto? – pytałem, wstając z ławki i ruszając przed siebie.
- dzwoniłem na policję. Znaleźli ją. Na szczęście. My z Tess już tam jedziemy. XX street.– nic nie odpowiedziałem. Schowałem telefon do kieszeni i zacząłem biec. Ta ulica jest tak niedaleko, gdybym tylko wiedział..

Kiedy dobiegłem do właściwego miejsca, pod blokiem stały już dwa radiowozy i podjeżdżał samochód mojego przyjaciela. Nie czekałem jednak na resztę. Wbiegłem do bloku i pognałem w górę. Hałasy dochodzące z piątego piętra wskazywały mi właściwy cel. Nie zdążyłem wejść do mieszkania, kiedy dwójka postawnych policjantów wyprowadzała ze środka chłopaka, którego już kiedyś spotkałem. Kiedyś nawet obiłem mu twarz. Teraz jednak, widząc jego cwaniacki uśmiech i kompletny brak skruchy miałem ochotę go zabić. Najpierw storturować za to co zrobił Em, a później zabić. Nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia.

- ona jest totalnym zerem. Nawet się nie nastawiaj. – rzucił w moją stronę głosem pełnym drwiny – to zwykła szmata! – zaśmiał się, a ja nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego i uderzyłem go pięścią twarz, z całą siłą jaką w sobie miałem. I gdyby nie ci dwaj policjanci na pewno wykończyłbym go na miejscu. 

W końcu musiałem się ogarnąć. Stanąłem prosto i poprawiłem koszulkę. Nie patrząc na tego kolesia, wszedłem do mieszkania. Porozmawiałem chwilę z jednym z policjantów, tłumacząc, że jestem przyjacielem i pozwolono mi wejść głębiej.

Kiedy zobaczyłem ją, siedzącą na końcu łózka, skuloną i w okropnym stanie, poczułem jak coś ściska moje serce. To był straszny widok. W tamtym momencie byłem na siebie cholernie zły. Mogłem temu jakoś zapobiec. Mogłem o nią dbać, mogłem jej pilnować. Tak wiele wycierpiała, że nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić jak się teraz czuje.
Naprzeciwko Em siedziała jakaś kobieta i coś do niej mówiła. W końcu zorientowała się, że stoję w pokoju i spojrzała na mnie pytająco.

- Emely? – rzuciłem cicho w stronę dziewczyny. Ona spojrzała na mnie wielkimi, zapuchniętymi oczami, a na jej twarzy malowało się tak ogromne przerażenie jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Cofnęła się i skuliła jeszcze bardziej. – Em, to ja. Zayn.. – mówiłem cicho, podchodząc powoli do łózka. Z każdym moim krokiem, cofała się coraz bardziej.

- proszę nie podchodzić. – rzuciła nieznajoma kobieta.
- ale ja..
- jest zbyt przerażona.
- ale przecież na panią tak nie reaguje. – zdenerwowałem się
- bo tu chodzi jedynie o mężczyzn. Chociaż mnie również nie było łatwo do niej dotrzeć. – stwierdziła, już nawet na mnie nie patrząc. W tym samym momencie, do pokoju wpadła Tess i Harry.

 - Em, kochanie – rzuciła dziewczyna i podbiegła do łóżka. Emely spojrzała na nią, przenikającym wzrokiem. Tess usiadła
powoli naprzeciwko i złapała ją za rękę. 

Widząc tą scenę, poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Cholernie mnie bolało, że nie mogę się do niej zbliżyć. Nie mogę porwać ją w ramiona i zapewnić, że już nigdy więcej nie spotka ją nic tak okropnego. Tak bardzo pragnąłem cofnąć czas. Naprawić swoje głupie błędy. Po prostu ją chronić i nie dopuścić do tego co się stało.

Nagle poczułem jak ktoś wyciąga mnie z pokoju. Harry stał z założonymi na klatce piersiowej rękoma i wpatrywał się we mnie wyczekująco. Odetchnąłem i opowiedziałem mu co stało się kiedy tu przybiegłem i to, że nie mogę się nawet zbliżyć do dziewczyny.

- nawet nie chce myśleć co ten skurwiel jej zrobił.. – stwierdził Styles, kiwając głową i biorąc głęboki wdech.
- nie odpuszczę mu. Możesz być tego pewny. – mówiłem, zaciskając pięści.
- Zayn, uspokój się. – chłopak ułożył dłoń na moim ramieniu.
- wiesz co mnie najbardziej wkurwia? – lokowaty uniósł brew pytająco. – nie mogę jej nawet przytulić. Nie mogę przeprosić. przez tego pojeba jest totalnie zniszczona, a ja nie mogę jej nawet pomóc.. – mówiłem z coraz większym zdenerwowaniem.
- stary, w takiej sytuacji potrzeba czasu. Dobrze, że chociaż Tess zaufała. – stwierdził mój przyjaciel spokojnym głosem. Odetchnąłem i spuściłem głowę. Wciąż nie mogłem pogodzić się z tym wszystkim. Nie mogłem w to uwierzyć.


***

Codziennie przychodziłem do mieszkania Tess. Codziennie starałem się zbliżyć do Emely. Jednak nie widziałem żadnej poprawy. Albo chowała się kiedy tylko mnie zobaczyła, albo po prostu zaczynała płakać. Za każdym razem, widząc jej reakcje, moje serce pękało na malutkie kawałeczki. Byłem totalnie bezbronny, czego nie wytrzymywałem. Jednak nie mogłem odpuścić. Nie chciałem.

Za każdym razem, gdy wpatrywała się w okno i mnie nie widziała, opierałem się o framugę i patrzyłem. Patrzyłem jak po cichu cierpi. Czułem się beznadziejnie, wiedząc, że nie mogę nic zrobić. Odkąd Em się odnalazła nie przespałem żadnej nocy. A minął już przecież tydzień. Cieszyłem się jedynie, że mamy przerwę w występach. Codziennie, przy kubku kawy zastanawiałem się co mogę zrobić by mi zaufała. Harry wciąż powtarzał, że potrzeba czasu. Ale ile kurwa można siedzieć bezczynnie!

Któregoś dnia siedziałem w kuchni Tess i zastanawiałem się nad sposobem przekonania do siebie Em. Okazało się, że Tess musi koniecznie wyjść. Zapewniłem ją, że zajmę się dziewczyną. Nie była co do tego pomysłu przekonana, jednak zgodziła się. na wszelki wypadek nie powiedzieliśmy nic Emely. Brunetka miała nadzieję, że przez ten czas jej przyjaciółka nie zauważy jej nieobecności. Pomyliła się jednak.

Stałem na balkonie, kiedy usłyszałem krzyk. Wszedłem szybko do środka, tym samym natrafiając na Em. Spojrzała na mnie z przerażeniem i odwróciła się.

- poczekaj Em. Nie bój się mnie. – krzyczałem za nią cicho. Wbiegła do swojego pokoju i zatrzasnęła drzwi. Stanąłem pod nimi i odetchnąłem głęboko. – Em, wysłuchaj mnie proszę. Chociaż wysłuchaj.. – mówiłem cicho, opierając się dłońmi o drzwi. Nie odpowiedziała nic, ale usłyszałem cichy szelest. Miałem wrażenie jakby podeszła do drzwi. Odetchnąłem raz jeszcze i postanowiłem powiedzieć jej wszystko.

- słońce, tak bardzo cię przepraszam. Nigdy nie chciałem byś cierpiała. Wiem, że to wszystko po części moja wina. Wiem, że powinienem się tobą zająć. Nigdy nie powinienem był dać ci odejść. Byłem cholernie głupi. Wiem to. – odetchnąłem głośno – Em zaufaj mi, proszę. Nigdy cię nie skrzywdzę. Chce ci pomóc. Chce być przy tobie w każdym momencie twojego życia. Chcę cię chronić. Wiem, że spieprzyłem, ale cholernie pragnę to naprawić. słońce.. – zbliżyłem się do drzwi i zacisnąłem na nich pięści – nigdy nie pozwolę ci upaść, nigdy więcej cię nie zawiodę. Zrozumiałem, że cię potrzebuję. Tak jak ty potrzebujesz mnie. – nagle usłyszałem chrząknięcie  klucza, a chwilę potem powoli otwierane drzwi. Moim oczom ukazała się Em z zaszklonymi oczami. Przenikała mnie nimi do granic możliwości, a ja coraz bardziej pragnąłem ją przytulić i ochronić przed całym złem tego świata. – Em, chcę być twoim aniołem stróżem.

Wciąż się nie odzywała. Nie oderwała ode mnie wzroku nawet na sekundę. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a żadne z nas nie zrobiło kroku w przód. Ani się nie cofnęło. W jednej chwili poczułem jak dziewczyna rzuca mi się w ramiona i oplata swoje chude ręce wokół mojej szyi. Przez sekundę nie ogarnąłem co się dzieje, jednak kiedy uświadomiłem sobie co właśnie zrobiła, moje serce urosło. Objąłem ją mocno i przyciągnąłem jak najbliżej siebie. wtuliłem twarz w jej włosy i zaciągnąłem się jej pięknym zapachem. Byłem tak cholernie szczęśliwy. W końcu się udało. Nareszcie mi zaufała. Nareszcie mogę jej pomóc i mogę spełnić swoją obietnicę.

- Od dziś będę cię chronił. Nie pozwolę, by stała ci się krzywda. – wyszeptałem , obejmując ją tak mocno jak tylko mogłem. 


sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 13.


~ Tess ~

Siedzieliśmy w samochodzie w milczeniu. raz na jakiś czas każde z nas zerkało po sobie, czując wzrok drugiego. Nie wiem dlaczego się tak zachowywałam. Przecież zawsze byłam odważna, szczera. Zawsze potrafiłam zagadać do kogoś, kto mi się spodobał. Jednak przy Harry’m czułam jak cała moja pewność siebie gdzieś zanika. Nie mogąc wytrzymać tej ciszy, spojrzałam na zegarek. Minęło już ponad pięć minut, odkąd Em wyszła. Moje mieszkanie nie jest tak daleko, a ona przecież się śpieszyła. Czułam w sercu, że coś złego jej się stało. Nie mogąc uspokoić myśli, w końcu musiałam się odezwać.

- Em długo nie wraca.. – rzuciłam.
- spokojnie, może się zmęczyła i idzie wolniej. – uśmiechnął się do mnie Harry.
- nie.. – szepnęłam
- hm?
- mam złe przeczucia. Podjedźmy pod moje mieszkanie.
- ale..
- proszę. – przerwałam mu, kładąc dłoń na jego ręce. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja zauważyłam, że jego zielone ślepia zaiskrzyły.

Parę sekund później, podjeżdżaliśmy pod blok, w którym mieszkam. Wysiadłam z auta i podbiegłam do drzwi wejściowych. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam przyjaciółki. Zrobiłam krok do przodu i zorientowałam się, że właśnie coś kopnęłam. Spojrzałam w dół i podniosłam klucze.

- Harry! – zawołałam chłopaka, który opierał się o maskę samochodu. Podbiegł do mnie, a ja pokazałam mu znalezioną rzecz – to klucze Em.
- dziwne. Gdzie ona jest? – rozejrzał się
- nie zgubiłaby takiej rzeczy. Nie ona.. coś jej się musiało stać.
- dlaczego od razu zakładasz najgorsze? – spojrzał na mnie
- bo mam złe przeczucia. Harry, jej na pewno.. – nie dokończyłam, bo właśnie w tym momencie wpadła mi do głowy przerażająca myśl. – o kurwa, nie! – krzyknęłam.
- co? – spojrzał na mnie zdziwiony
- jeżeli to co myśle to prawda, to musimy ją ratować. Musimy! – złapałam chłopaka za ramiona i spojrzałam mu  z przerażeniem w oczy.
- ale o co chodzi?
- to ten skurwiel! Na pewno!
- ale k..
- Adam! – przerwałam mu, rozglądając się nerwowo – jej były facet. Opowiadała mi o nim. On jest nieobliczalny. Mówiła mi, że wciąż ją śledził. Groził jej. Boże..
- uspokój się Tess. – Harry złapał mnie za nadgarstek.
- nie! musimy ją ratować! Musimy ją znaleźć! – krzyczałam wyrywając się z jego uścisku
- ale skąd masz pewność, że to akurat on?
- ja to wiem! Musimy coś kurwa zrobić!
Zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, zastanawiając się nad tym co my tak właściwie możemy. Nie miałam pojęcia gdzie mieszka ten frajer, nie wiedziałam gdzie ją zabrał. Wiedziałam tylko, że jeśli moje podejrzenia są słuszne, Emely grozi cholerne niebezpieczeństwo.


***

Wciągnął mnie do naszego dawnego mieszkania i od razu rzucił na podłogę. Zatrzasnął za sobą drzwi i z cwaniackim uśmiechem zbliżył się do mnie.

- w końcu cię dorwałem. – rzekł niskim głosem. – teraz zapłacisz mi za wszystko. – chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w górę. – ale przede wszystkim, już mi nie uciekniesz mała zdziro. – zaśmiał mi się prosto w twarz i zacisnął dłoń.

Wepchnął mnie do sypialni i rzucił na łóżko. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej przerażona. Nie miałam pojęcia co zrobi. Przecież to chory człowiek, może posunąć się do najgorszych rzeczy. Zostawił mnie na chwilę samą. Rozejrzałam się szybko, zastanawiając się jak mogę uciec. Zapomniałam, że przecież jesteśmy na piątym piętrze. Skok z okna mógłby być chyba ostateczną drogą ucieczki. Wrócił, trzymając w dłoniach sznur i bawiąc się nim.

- muszę mieć pewność, że nie będziesz kombinowała. – uśmiechnął się i podszedł do mnie. chwycił mnie za ręce i zaczął przywiązywać do łóżka, niesamowicie mocno zaciskając sznur. Kiedy zbliżył twarz do mojej, przeniknął mnie wzrokiem.
- zaraz się zabawimy. Skorzystam z tego, do czego się nadajesz. Jesteś całkowicie bezwartościowa. Mógłbym cię tylko pieprzyć  i nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia. Jesteś szmatą, maleńka. – zaśmiał się szyderczo. Nie wytrzymałam i splunęłam mu prosto w twarz.

- jaka waleczna! Twój fagas wiele cie nauczył. Ale to proste, przecież ty sama nie potrafisz sobie poradzić. Jesteś totalnie bezradna. I w dodatku nie doceniasz mojej dobroci. – rzucił, po czym złapał mnie za gardło. – ale niedługo się to zmieni. Będziesz mnie błagała o chociaż chwilę przyjemności. A później jedynie o śmierć. – uśmiechnął się przerażająco i zacisnął dłoń wokół mojej szyi.


~Tess ~

- ale co my możemy? Nawet nie wiemy gdzie ona jest – mówił Harry, kiedy weszliśmy do jego mieszkania.
- nie wiem co, ale musimy coś zrobić! – mówiłam chodząc w tą i z powrotem
- jedyne co przychodzi mi do głowy to policja. – stwierdził siadając na kanapie, starając się skupić – ale przede wszystkim musisz się uspokoić.  – spojrzał na mnie
- uspokoić?! Kpisz sobie ze mnie?! ja mam siedzieć spokojnie, kiedy nie wiadomo co ten frajer jej robi?!

- co tu się dzieje? – usłyszeliśmy zaspany, niski głos. W drzwiach od salonu pojawił się wysoki mulat, przecierając oczy i spoglądając na nas ze zdziwieniem.
- och Zayn – Harry spojrzał na chłopaka – mamy spory problem.
- jaki? – mulat uniósł brew, a ja przypomniałam sobie że to o tym chłopaku Emely mówiła przez ostatnie tygodnie. Był naprawdę niezły i dopiero teraz zrozumiałam dlaczego tak bardzo ją pociągał. Chociaż ona tego nigdy nie przyznała. Wiedziałam to, bo nigdy nie słyszałam by ktoś z taką pasją i uczuciami mówił o kimkolwiek.

- coś się stało Em – wypaliłam
- a ty jesteś..
- Tess, przyjaciółka Emely. – przerwałam mu. – mam bardzo złe przeczucia. – zaczęłam, po czym opowiedziałam mulatowi co się stało. I co Adam jej robił.  – no i wydaję mi się, że to właśnie on. – Zayn stał jak wryty, wpatrując się we mnie tępo. Nic nie powiedział, ale widziałam po jego minie, że jest zszokowany i coraz bardziej zdenerwowany. Nagle odwrócił się tyłem i ruszył przed siebie.

- gdzie ty idziesz? – krzyknął za nim Harry
- trzeba ją kurwa znaleźć!  Jak najszybciej! – krzyknął nawet na nas nie patrząc
- ale gdzie ty chcesz jej szukać?! My nawet nie wiemy gdzie mieszka ten koleś – mówił lokowaty. Jego przyjaciel zniknął za drzwiami. Parę sekund później, już przebrany, ruszył szybkim krokiem do wyjścia.

- Zayn do cholery! – Harry pociągnął chłopaka za rękę – co ty wyprawiasz?
- nie mam zamiaru siedzieć tutaj bezczynnie. Nie mam zamiaru zostawiać jej na pastwę tego psychola! – krzyknął i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

- no świetnie. – szatyn zrobił głupią minę i założył ręce na klatkę piersiową.
- co on..
- poszedł jej szukać. – przerwał mi. – zadzwońmy lepiej na policję. – stwierdził, wyciągając telefon.


~ Zayn ~

Szedłem szybkim krokiem ulicami miasta, rozglądając się na wszystkie strony. Nie miałem zielonego pojęcia gdzie jej szukać, jednak musiałem coś zrobić. Nienawidzę siedzieć bezczynnie, kiedy komuś dzieje się krzywda. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie gdzie się poznaliśmy. Ruszyłem więc do pamiętnego parku. było pewne, że jej tam nie ma, jednak myśli nie dałyby mi spokoju gdybym tego nie sprawdził. Przeszukałem dosłownie każdy skrawek tego pieprzonego parku, ale po Em nie było śladu. Zrezygnowany, opadłem na pobliską ławkę, chowając twarz w dłoniach.

Bałem się, cholernie. Tak jak jeszcze nigdy. Bałem się o nią. Nigdy nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. Gdybym nie zdążył jej zobaczyć. Nie zdążył powiedzieć tego, co teraz tak bardzo wypalało mi mózg. Ta dziewczyna była jak narkotyk. Odkąd się ostatni raz widzieliśmy, nie mogłem przestać o niej myśleć. Mimo, że dokonałem, w swoim mniemaniu, słusznego wyboru. Wciąż miałem przed oczami jej piękny uśmiech, jej cudowne, niebieskie tęczówki. Czułem jej delikatny dotyk i cudowny zapach. Nikt nigdy nie sprawiał, że czułem się tak jak czułem się kiedy była przy mnie. do tej pory sądziłem, że kocham tylko Alice. Myślałem, że to dziewczyna, z którą chciałbym dożyć sędziwych lat. Jednak odkąd poznałem Em, moje myśli zaczęły szaleć, a ja coraz częściej miałem wątpliwości. Sam nie rozumiałem co się ze mną dzieje, co tak właściwie czuję. Dopiero teraz, siedząc na tej cholernej ławce i mając w głowie najgorsze myśli uświadomiłem sobie, że Ona naprawdę mnie potrzebuje. A ja potrzebuję tylko jej.


***

Dni mijały bardzo powoli, a każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Adam zrobił się jeszcze bardziej agresywny. Nigdy nie sądziłam, że to możliwe, a jednak. Nie miałam pojęcia co robić, bo straciłam już wszelką nadzieję. Na początku broniłam się z całych sił. Jednak później, to już nie miało żadnego sensu. Kiedy tylko wchodził do pokoju, ja zamykałam oczy czekając na najgorsze. Po wszystkim albo mnie bił, albo wychodził bez słowa. Zostawiając moje nagie, zmaltretowane ciało, tak jak gdybym była jedynie rzeczą. Nienawidziłam go i brzydziłam się nim. Dokładnie tak samo jak sobą.


Adam miał racje. Miałam ochotę błagać go jedynie o śmierć. Nie potrafiłam już dłużej wytrzymać tego co ze mną robił. Nie potrafiłam patrzeć na niego. W tamtym momencie zapomniałam nawet o Zayn’ie. W tamtym momencie pragnęłam jedynie umrzeć, by ten cały koszmar w końcu się skończył. 


niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 12.

Zamieszkałam u Tess. Przez pierwsze dni siedziałam bezczynnie wpatrując się w czarny ekran telewizora. Nie miałam nawet ochoty na żadne narkotyki ani alkohol. Nie wiem dlaczego tak mnie wzięło, nie wiem dlaczego tak bardzo to wszystko przeżywałam. Bo przecież sama pragnęłam spokoju. w głębi duszy bardzo cieszyłam się ze spotkania Zayn’a. ale spieprzyłam. Cholernie spieprzyłam. Mimo, że starałam się z całych sił, by nie zaczęło mi zależeć, jego cholerny pocałunek wszystko zepsuł.

- Em, wychodzę do sklepu, idziesz ze mną? – usłyszałam głos przyjaciółki
- nie, zostanę. Nie mam ochoty. – rzuciłam cicho
- przecież nie możesz przesiedzieć całego życia, nie wyściubiając nawet nosa na zewnątrz. Chodź, przewietrzysz się. pójdziemy na lody, albo na gorącą czekoladę. – usiadła naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się. westchnęłam i wzruszyłam ramionami. Tess miała racje, to siedzenie w zamknięciu nie ma sensu. Muszę żyć. Znów nauczyć się na nowo oddychać.

- daj mi chwilkę, muszę się ogarnąć. – rzuciłam i ruszyłam do łazienki.


Minęło już parę tygodni odkąd pożegnałam się z Zayn'em, jednak wciąż nie mogłam przestać o nim myśleć. Ten fakt niesamowicie mnie wkurzał, bo w każdym wysokim, ciemnowłosym chłopaku widziałam mulata. Weszłyśmy z Tess do jednego z pobliskich marketów by zrobić jakieś większe zakupy. czarnowłosa latała między półkami i pakowała do koszyka najpotrzebniejsze rzeczy. Ja snułam się za nią niczym cień. W końcu dotarłyśmy do działu ze słodyczami. Stanęłam przy półce z czekoladami i zaczęłam przyglądać się tępo etykietkom. Nagle usłyszałam za sobą znajomy, zachrypnięty głos.:

- Em? – odwróciłam się, a moim oczom ukazał się jak zwykle uśmiechnięty Harry. – hej mała – podszedł do mnie i chwyciwszy za ramiona, przyciągnął do siebie.
- cześć.. – rzuciłam cicho.
- jak się trzymasz? Co u ciebie? – przeniknął mnie swoimi zielonymi ślepiami.
- wszystko w porządku. Dzięki za troskę. – przywołałam na swoja twarz nikły uśmiech. Tak naprawdę to bardzo się cieszył, że spotkałam Hazzę. Brakowało mi jego towarzystwa. – a co u ciebie?
- a wszystko świetnie. Szykuje się trasa koncertowa, mamy mnóstwo roboty, ale też zabawy. Wiesz, Zayn… - nie dane mu było skończyć, bo podeszła do nas Tess.
- tu jesteś! wiedziałam, że znajdę cię przy słodyczach – zaśmiała się. – um.. – odwróciła się i chyba dopiero wtedy zauważyła, że z kimś rozmawiam. Widziałam jak zarówno dziewczyna, jak i Harry lustrują się wzrokiem.
- wybaczcie. To Harry – wskazałam na szatyna – a to Tess, moja przyjaciółka. – przedstawiłam ich sobie. Uścisnęli swoje dłonie. Widziałam, że nie mogą oderwać od siebie wzroku. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl.

- no więc co chciałeś mi powiedzieć? – spytałam w końcu, bo cisza, która panowała zaczęła mnie już denerwować.
- ja.. zapomniałem. – wyszczerzył się, drapiąc się po tyle głowy.
- no cóż. Tess, chodźmy już. – rzuciłam do czarnowłosej, po czym pociągnęłam ją za rękę. – na razie Harry! – pomachałam chłopakowi.
- do zobaczenia! – ukazał swoje urocze dołeczki i odmachał nam.


- co to było? – spojrzałam w błękitne oczy wciąż uśmiechniętej Tess.
- co? – zrobiła głupią minę.
- nie udawaj, widziałam, że się sobie spodobaliście. – poruszyłam śmiesznie brwiami.
- przestań pieprzyć. Wracajmy do domu, bo jestem głodna. – odwróciła wzrok i ruszyła przed siebie. Zaśmiałam się i podbiegłam do dziewczyny.


***

Dni mijały nieubłagalnie szybko, a z każdym kolejnym czułam się coraz lepiej. Zapominałam o Zayn’ie, więc w życiu również wiodło mi się naprawdę dobrze. Po mojej wizycie w szpitalu przestałam ćpać. Nie dlatego, że nie chciałam. Po prostu Tess nazbyt się wystraszyła i przestała nam cokolwiek załatwiać. Na początku było nam obydwu cholernie ciężko, jednak z czasem dałyśmy radę. Wspólnie się wspierałyśmy, co było naprawdę fajne.

Któregoś deszczowego wieczoru siedziałyśmy przed telewizorem i wcinając popcorn, oglądałyśmy kolejny, głupawy film. Poczułam wibracje telefonu więc wyjęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomość z uśmiechem.

- i co się tak cieszysz? – zagadnęła Tess, wpychając sobie do buzi kolejną garść popcornu.
- bo Harry zaprasza nas na imprezę. – spojrzałam na dziewczynę, a z jej ust wyleciały pojedyncze kawałki jedzenia.
- ale jak to? Kiedy?
- jutro wieczorem.
- super! – krzyknęła – ostatnio miałam ochotę na imprezę.
- ehem. – zlustrowałam ją z uśmiechem i pochyliłam się nad ekranem. Odpisałam Hazzie, że  chętnie wpadniemy i odrzuciłam telefon, by po raz setny obejrzeć ten sam film.


***

Następnego dnia postanowiłam poszukać pracy. Nie mogłam wciąż siedzieć w domu i przyglądać jak kwiatki Tess rosną. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. stwierdziłam, że pochodzę po pobliskich kawiarniach i może uda mi się coś znaleźć. Po wyjściu z kolejnej knajpy, powoli zaczęłam tracić nadzieję.

- przepraszam? – usłyszałam za sobą kobiecy głos. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się wysoka blondynka. Ubrana była w chyba najdroższe ciuchy, na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, a jej szpilki mierzyły chyba ze trzydzieści centymetrów.

- tak?
- wybacz, że zaczepiam cię tak na środku ulicy, ale przyglądałam ci się i muszę stwierdzić, że jesteś naprawdę śliczna i intrygująca. – mówiła z uśmiechem.
- dziękuję. – rzuciłam cicho.
- wiem, to brzmi dziwnie. Jestem Ellen Carter – wyciągnęła w moją stronę chudą dłoń.
- miło mi, Emely.
- miło cię poznać. – uśmiechnęła się i zdjęła z nosa okulary. Jej mocny makijaż od razu przykuwał wzrok. – jestem agentką w pewnej agencji modelek. Zajmuje się między innymi wyszukiwaniem nowych twarzy. Muszę przyznać, że masz nieprzeciętną urodę. Dlatego właśnie mam dla ciebie propozycję.
- mhm. – uniosłam brew ze zdziwienia.
- nie chciałabyś zacząć z nami współpracy?
- ja.. – wpatrywałam się w kobietę z coraz większym zdziwieniem. To wszystko wyglądało jak z jakiegoś filmu. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Było mi strasznie miło, że ktoś uznał mnie za ładną, ale od razu modelka?
- jeżeli nie chcesz podejmować decyzji od razu – zaczęła, widząc moją minę – zadzwoń, kiedy się namyślisz. To moja wizytówka – wręczyła mi mały, błękitny kartonik, pachnący perfumami. – mam nadzieję, że się odezwiesz.
- dziękuję, przemyśle to na pewno. – w końcu zdobyłam się na odwagę. – miłego dnia.


Dotarłam do domu i opadłam na kanapę, wcześniej włączając muzykę. Siedziałam, przyglądając się małemu, błękitnemu kartonikowi.

„Ellen Carter. Agencja modelek BeauDivision.”

Przejechałam palcem po dziewięciu cyferkach składających się na numer telefonu i wzięłam głęboki oddech. W tym samym momencie do domu wpadła Tess.

- co tam mała? – opadła obok mnie.
- a nic. Miałam dziś dziwną przygodę.
- no opowiadaj – uśmiechnęła się, kładąc nogi na pobliski stolik i rozpinając koszulę.

Opowiedziałam jej cały dzień i spotkanie z tą całą agentką. Czarnowłosa spojrzała na mnie, a jej oczy świeciły. Uśmiechnęła się szeroko i wyjęła z kieszeni telefon.

- dzwoń!
- co? – uniosłam brew.
- mówię ci, dzwoń. To wielka szansa. Kto wie jaka kariera cię czeka!
- sama nie wiem. Chyba nie nadaję się na modelkę
- skąd wiesz?
- no bo ja..
- przestań pierdolić i wykręcaj numer. – dziewczyna wcisnęła mi telefon w dłoń. 

Wzruszyłam ramionami i odetchnęłam. Parę sekund później rozmawiałam już z kobietą, którą spotkałam na ulicy. Bardzo ucieszyła się z mojej decyzji i umówiłyśmy się na spotkanie za tydzień. Kiedy odłożyłam komórkę, poczułam jakby kamień spadł mi z serca. Chyba za bardzo się stresowałam.

- świetnie! – Tess klasnęła w dłonie, a ja spojrzałam na nią z głupią miną – teraz chodź, musimy przygotować się na imprezę!

No właśnie. Zupełnie o niej zapomniałam. Kolejne godziny spędziłyśmy z Tess na wybieraniu ciuchów. Dostałam wiadomość od Harryego, że po nas przyjedzie.
Stanęłyśmy przed blokiem i czekałyśmy cierpliwie na przyjazd szatyna. Przez cały ten czas miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. W końcu, tuż przed nami zatrzymał się duży samochód Harry’ego. Wysiadł z niego i po przywitaniu się, zaprosił nas do środka. Po minięciu pierwszej przecznicy, przypomniałam sobie, że nie zabrałam czegoś z mieszkania.

- Harry stop! – krzyknęłam
- co?! – spojrzał na mnie z przerażonym wzrokiem
- zapomniałam czegoś zabrać.
- przestań, teraz to już za późno – stwierdziła Tess
- nie, ja muszę wrócić. Zaparkuj tu i zaczekajcie na mnie. zaraz wracam! – rzuciłam i wychodząc z samochodu, zdjęłam szpilki. Podałam je przyjaciółce i pobiegłam do domu na bosaka. Chwyciłam za zapomnianą rzecz i wyszłam szybko z mieszkania. Wyszłam z bloku i poczułam na swojej ręce mocny uścisk. W następnej chwili zostałam wciągnięta do ciemnej uliczki. Moje usta zostały zasłonięte ogromną, męską dłonią, bym nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Kiedy dotknęłam plecami torsu mężczyzny, poczułam znajomy zapach. Moje serce od razu zaczęło bić szybciej, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Tylko nie to, proszę. Niech ten koszmar się nie powtarza..

--------------------------------------------------------------------------------------------------


Wiedziałam, że tak będzie. Mam nadzieję, że mój powrót Was ucieszy ;) no i oczywiście, że Was nie zawiodę.

Buziaki!

Szablon by S1K