środa, 26 marca 2014

Rozdział 11.

~ Zayn ~

Wciąż stałem w jednym miejscu. Wpatrywałem się w drzwi, za którymi parę sekund wcześniej zniknęła Em. Nie mogłem uwierzyć, że mnie uderzyła. Nigdy w życiu nie spotkało mnie coś takiego. Potarłem policzek i poczułem delikatny ból. Odwróciłem się na pięcie i po wejściu do łazienki, spojrzałem w lustro. No tak, cały czerwony. Odkręciłem wodę i zacząłem przemywać twarz. zatrzymałem się jednak i oparłem dłońmi o umywalkę. Powoli podniosłem głowę i jeszcze raz spojrzałem w lustro.

- kurwa, stary. Co ty odpierdalasz.. – rzuciłem do siebie na głos, wpatrując się w swoje odbicie. 
Przy tej dziewczynie kompletnie zapominałem o reszcie świata. Zapominałem o obowiązkach i o tym co powinienem, a czego nie. Przy niej czułem się jak cholerny bohater. Ktoś, kogo misją jest zaopiekowanie się tą piękną szatynką. Ale czy tylko to czułem? Przecież jej dotyk przyprawiał mnie o drżenie, przez jej szept czułem ciarki, a jej usta sprawiały, że odczuwałem jak w środku mnie, wszystko się kotłuje.

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaprosiłem gościa krzykiem. W progu łazienki stanął Harry z krzywą miną.

- czemu od rana są takie krzyki? – spytał
- przepraszam. – rzuciłem krótko
- pokłóciliście się z Alice?
- nie. to nie była Al.
- co? – brunet uniósł brew ze zdziwieniem
- to była Em. Dziwne, że nie poznałeś po krzyku. – rzuciłem oschle.
- a co ona tu robiła?
- nic. Nocowała.
- spaliście ze sobą?! – krzyknął
- w pewnym sensie.
- to znaczy?
- a co ty taki ciekawski się zrobiłeś? – spojrzałem na niego. – nie, nie kochaliśmy się.
- mhm. – Harry spojrzał na mnie, a ja czułem jak swoim wzrokiem wywierca dziure w mojej głowie.
- no co?! – krzyknąłem
- stary, co ty odpierdalasz? – spytał spokojnie.
- nic. – rzuciłem krótko
- właśnie widzę. Wiesz, to nie jest w porządku jeśli jesteś z jedną dziewczyną, a spotykasz się z drugą. – zaczął. Wiedziałem, że chce wygłosić swój kolejny umoralniający wykład, ale nie miałem zamiaru go słuchać. Wypchnąłem przyjaciela za drzwi i zamknąłem się w łazience.

- Zayn, zastanów się co robisz. Dobrze ci radzę! – usłyszałem zza drzwi.
Styles miał rację. Kompletnie mi odbiło. Nie chcę zrzucać winy tylko i wyłącznie na Em, ale kurczę, to przez nią zachowuję się jak idiota. Jej obecność tak na mnie działa.

Z drugiej strony, jesteśmy z Alice tak długo. To świetna dziewczyna, z którą od zawsze dobrze się dogadywałem. Jest dla mnie jak przyjaciółka. Nie mogę jej zawieźć. Nie po tym ile razem przeżyliśmy. Muszę skończyć z Em. Nigdy więcej nie możemy się spotkać.

- kurwa, to nie będzie takie łatwe. Ale ze mnie idiotaaa.. – rzuciłem do siebie, wchodząc pod prysznic. Totalnie nie myślałem, kiedy ją całowałem. Ten jeden gest utrudnił wszystko. Gdyby nie to, wiedziałbym co teraz zrobić.


***

~ Tess ~

- Em? Obudź się! Em do cholery! – krzyczałam szturchając dziewczynę, ale bez żadnego odzewu. Wiedziałam, że jeśli zmiesza wszystko na raz będzie źle. Mogłam nie ulegać. Cholera, a jeśli coś jej się stanie?

Nie mogłam dłużej wytrzymać. Odnalazłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Przez cały czas oczekiwania na pomoc, starałam się ją wybudzić. Nawet dałam jej pary razy w twarz. niestety, bez skutku. Byłam przerażona. Po paru minutach przyjechało pogotowie. Zanim otworzyłam, uprzątnęłam jeszcze ślady po wciąganiu. Wpuściłam lekarza i wytłumaczyłam po łebkach o co chodzi. Oczywiście nie wspomniałam o kokainie. Później stwierdziłam, że to bez sensu bo i tak pewnie zrobią jej płukanie żołądka i inne badania, które wykażą wszystko.

Oczywiście nie wpuścili mnie do karetki, więc musiałam dojechać do szpitala samodzielnie. Wbiegłam do budynku i od razu podeszłam do recepcji. Po dowiedzeniu się gdzie obecnie znajduję się Em, postanowiłam odnaleźć lekarza. Przystanęłam przed salą, gdzie próbowali wybudzić, odratować dziewczynę i wpatrywałam się tępo w całą scenę. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdarzy mi się coś takiego. Od tak dawna mam do czynienia z kokainą. Brałam ją z mnóstwem osób, ale nikomu nie przytrafił się aż taki odlot, taki wypadek.
Po parudziesięciu minutach z Sali wyszedł lekarz.

- przepraszam! – krzyknęłam i podbiegłam do mężczyzny – co z nią?
- a pani jest? – uniósł brew
- jej przyjaciółką.
- rozumiem. Udało nam się opanować sytuację. Dziewczyna miała szczęście. Parę minut dłużej, a nie dałoby się nic  zrobić. Czy to pani wezwała pogotowie?
- tak.
- proszę powiedzieć co się stało. – spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Przełknęłam powoli ślinę.
- to.. um..
- wie pani, że kiedy przyjdą wyniki, będziemy wiedzieli co się stało. Jednak chciałbym usłyszeć to od pani. – rzucił poważnym tonem. Odetchnęłam i powiedziałam mężczyźnie o kokainie, pomieszanej z wódką.
- to było naprawdę bardzo nieodpowiedzialne. W jej stanie, nigdy nie powinno się mieszać takich substancji.
- jakim stanie?! – niemalże wykrzyknęłam, patrząc na lekarza głupim wzrokiem
- przez to całe zdarzenie, stan jej serca jeszcze bardziej się pogorszył. To w ogóle cud, że przeżyła. Nie będę już mówił, że branie kokainy to zupełna głupota. – mówił spokojnym głosem.
- ja.. no tak.. czy mogę do niej wejść? – spytałam w końcu.
- tak, ale nie na długo. Do widzenia. – rzucił i odszedł. Wzięłam głęboki wdech i powoli weszłam do Sali, gdzie leżała Em.


***

Kiedy się obudziłam moje oczy zaatakowało ostre światło. Po chwili mój wzrok się przyzwyczaił i rozejrzałam się. leżałam w jakiejś białej Sali. Wyglądała na szpitalną. W końcu moje oczy spotkały się z oczami Tess.

- co ty tu robisz? Gdzie ja właściwie jestem?
- w szpitalu. Trochę przesadziłaś.. – rzuciła i posłała mi nikły uśmiech.
- boże. wszystko przez niego. – złapałam się za głowę
- przez kogo? – dziewczyna uniosła brew. Spojrzałam na nią znacząco, a ona już wiedziała o kogo chodzi. Tyle razy jej opowiadałam.

- dobra, czas stąd wyjść. – stwierdziłam i podniosłam się z łóżka. Odczepiłam kroplówkę i wszystkie kable do których byłam popodłączana.
- Em, nie możesz, lekarz powiedział…
- idziesz? – przerwałam jej. Pokiwała głową i ruszyła za mną. Po paru minutach wyszłam z budynku szpitala, wcześniej wypisując się na własne żądanie.

Wróciłyśmy do domu Tess, a ja zaległam przed telewizorem. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na ekran. Zayn. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać. Wzruszyłam ramionami i rozłączyłam się. chłopak nie dawał jednak za wygraną. W końcu, po pięciu odrzuconych połączeniach postanowiłam odebrać, tak dla świętego spokoju.

- co? – rzuciłam oschle.
- ale miłe powitanie.
- nie mam powodów do bycia miłą. Czego chcesz?
- spotkajmy się, chcę porozmawiać. – byłam naprawdę ciekawa o czym on chce gadać. Z czystej ciekawości zgodziłam się na spotkanie. Umówiliśmy się i bez pożegnania, nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.


***


Siedziałam na ławce w parku, machając nogami i czekając na mulata. Minuty mijały, a on się spóźniał. Ale nie zdziwiło mnie to. Był całkowicie niepoważny, więc o punktualności nie mogło być mowy. W końcu w oddali zauważyłam jego sylwetkę.

- hej. – rzucił i uśmiechnął się.
- o czym chciałeś gadać? – spytałam od razu
- no właśnie. – zaczął i usiadł obok mnie. – po pierwsze chciałem przeprosić za swoje zachowanie. nie powinienem był cię całować, ani doprowadzać do takich sytuacji jakie zaistniały między nami. – z każdym jego słowem moje oczy rosły. – mam dziewczynę, którą kocham. A tobą byłem po prostu zafascynowany. Wybacz, ale nie możemy się już więcej spotykać. – siedziałam jak wryta i wpatrywałam się tępo w jego twarz. 

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że tych słów bałam się najbardziej. Moje negatywne emocje automatycznie opadły, a na ich miejsce wstąpił smutek i zawód. Mimo, że traktowałam go tak oschle, bardzo go polubiłam. Spędzanie z nim czasu było czymś cudownym, czymś co było dla mnie jak odwyk. Może nie widywaliśmy się zbyt często, ale czasem nie trzeba dużo czasu, by kogoś.. no właśnie, co ja tak właściwie czułam? W tamtym momencie chyba jedynie smutek.

- Em? – spojrzałam w jego brązowe oczy. Od pierwszego spotkania niesamowicie bardzo je polubiłam. Teraz jednak okazuję się, że już nigdy więcej ich nie zobaczę. Czemu wszystko tak się pieprzy? Czemu musiałam go spotkać? Chyba tylko po to, by ponownie się zawieść.  
- przepraszam, zamyśliłam się. – wyszeptałam, nie mogąc oderwać od niego oczu. – czyli już się nie spotkamy, tak?
- tak. Wiedz, że życzę ci jak najlepiej. Wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś silna i zobaczysz, że niedługo..
- Zayn.. – przerwałam mu.
- hm?
- czy mogłabym cię pocałować po raz ostatni? – spojrzałam na niego z nadzieją. Przez chwilę jakby się zastanawiał. Pokiwał jednak głową na zgodę.

Wstrzymałam oddech i powoli zbliżyłam do niego twarz. zatopiłam się w brązie jego oczu, by po chwili zatopić się w jego słodkich ustach. Z początku całowałam go bardzo powoli, nieśmiało. Później jednak, wczułam się całkowicie. Zaciągałam się jego cudownym zapachem i delikatnie muskałam językiem jego wargi. Chwyciłam jego twarz w dłonie i zmrużyłam oczy. Chciałam zapamiętać ten smak, to ciepło jego ust. Byłam pewna, że nie pozwoli mi na za wiele. Pomyliłam się jednak. Mulat również się wczuł, układając swoją gorącą dłoń na moim policzku. Poczułam przeszywające mnie ciarki. całował mnie tak cholernie czule, tak zachłannie. Zupełnie tak jak na ostatni pocałunek przystało. 

W pewnym momencie poczułam jak z moich oczu spływają łzy, a chwilę potem poczułam ich słony smak. Zayn oderwał się ode mnie i chwycił moją twarz w dłonie. Spojrzał mi głęboko w oczy i kciukami wytarł kolejne łzy. Uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Po raz ostatni. Podniósł się z ławki i odszedł. Bez żadnego słowa. Kiedy się oddalił, odwrócił się jeszcze na moment. I to było najboleśniejsze. 


Siedziałam bez ruchu i wpatrywałam się w znikającą sylwetkę chłopaka. Nigdy nie sądziłam, że będę tak cierpiała z jego powodu. Bo cierpiałam i to cholernie. Ból w sercu rósł z każdą kolejną sekundą.



- co się kurwa ze mną dzieje. Przecież sama tego chciałam. Chciałam, żeby dał mi spokój.. – mówiłam do siebie, układając dłoń na klatce piersiowej. 

3 komentarze:

  1. Popłakałam się...
    To jest takie piękne, a zarazem smutne...
    To pokazuje, jak życie czasem bywa brutalne. Bliskie osoby odchodzą, a my nie możemy sobie z tym poradzić.
    Mam nadzieję, że to nie jest koniec. Przecież Em i Zayn są dla siebie stworzeni.
    Czekam na kolejny.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha ha! Jak oni się już nigdy nie spotkają, nie pocałują to ja zostanę Papieżem! XD nie no serio wszyscy wiemy, że na bank się jeszcze zobaczą. Może przypadkowo, czy specjalnie, ale na pewno :)
    nie ukrywam, że łezka w oku mi się zakręciła, ale tylko taka mała :P
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze, dziękuję za przypomnienie mi jednej z moich ulubionych piosenek z " dzieciństwa"..:) Po drugie... Ehh takie strasznie smutne to ich pożegnanie, ale wiem że Zayn długo bez niej nie wytrzyma, więc czekam na to co będzie się działo dalej.:) Kocham.:***

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K