poniedziałek, 31 marca 2014

Przepraszam.


Przepraszam Was, ale zawieszam tego bloga. Nie mam pojęcia na ile. Może wyjdzie, że na tydzień, może na miesiąc, a może na więcej. Nie czuję, by ciagnięcie tego miało jakiś sens. Przynajmniej chwilowo. 

Kocham Was i buziaki. 

środa, 26 marca 2014

Rozdział 11.

~ Zayn ~

Wciąż stałem w jednym miejscu. Wpatrywałem się w drzwi, za którymi parę sekund wcześniej zniknęła Em. Nie mogłem uwierzyć, że mnie uderzyła. Nigdy w życiu nie spotkało mnie coś takiego. Potarłem policzek i poczułem delikatny ból. Odwróciłem się na pięcie i po wejściu do łazienki, spojrzałem w lustro. No tak, cały czerwony. Odkręciłem wodę i zacząłem przemywać twarz. zatrzymałem się jednak i oparłem dłońmi o umywalkę. Powoli podniosłem głowę i jeszcze raz spojrzałem w lustro.

- kurwa, stary. Co ty odpierdalasz.. – rzuciłem do siebie na głos, wpatrując się w swoje odbicie. 
Przy tej dziewczynie kompletnie zapominałem o reszcie świata. Zapominałem o obowiązkach i o tym co powinienem, a czego nie. Przy niej czułem się jak cholerny bohater. Ktoś, kogo misją jest zaopiekowanie się tą piękną szatynką. Ale czy tylko to czułem? Przecież jej dotyk przyprawiał mnie o drżenie, przez jej szept czułem ciarki, a jej usta sprawiały, że odczuwałem jak w środku mnie, wszystko się kotłuje.

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaprosiłem gościa krzykiem. W progu łazienki stanął Harry z krzywą miną.

- czemu od rana są takie krzyki? – spytał
- przepraszam. – rzuciłem krótko
- pokłóciliście się z Alice?
- nie. to nie była Al.
- co? – brunet uniósł brew ze zdziwieniem
- to była Em. Dziwne, że nie poznałeś po krzyku. – rzuciłem oschle.
- a co ona tu robiła?
- nic. Nocowała.
- spaliście ze sobą?! – krzyknął
- w pewnym sensie.
- to znaczy?
- a co ty taki ciekawski się zrobiłeś? – spojrzałem na niego. – nie, nie kochaliśmy się.
- mhm. – Harry spojrzał na mnie, a ja czułem jak swoim wzrokiem wywierca dziure w mojej głowie.
- no co?! – krzyknąłem
- stary, co ty odpierdalasz? – spytał spokojnie.
- nic. – rzuciłem krótko
- właśnie widzę. Wiesz, to nie jest w porządku jeśli jesteś z jedną dziewczyną, a spotykasz się z drugą. – zaczął. Wiedziałem, że chce wygłosić swój kolejny umoralniający wykład, ale nie miałem zamiaru go słuchać. Wypchnąłem przyjaciela za drzwi i zamknąłem się w łazience.

- Zayn, zastanów się co robisz. Dobrze ci radzę! – usłyszałem zza drzwi.
Styles miał rację. Kompletnie mi odbiło. Nie chcę zrzucać winy tylko i wyłącznie na Em, ale kurczę, to przez nią zachowuję się jak idiota. Jej obecność tak na mnie działa.

Z drugiej strony, jesteśmy z Alice tak długo. To świetna dziewczyna, z którą od zawsze dobrze się dogadywałem. Jest dla mnie jak przyjaciółka. Nie mogę jej zawieźć. Nie po tym ile razem przeżyliśmy. Muszę skończyć z Em. Nigdy więcej nie możemy się spotkać.

- kurwa, to nie będzie takie łatwe. Ale ze mnie idiotaaa.. – rzuciłem do siebie, wchodząc pod prysznic. Totalnie nie myślałem, kiedy ją całowałem. Ten jeden gest utrudnił wszystko. Gdyby nie to, wiedziałbym co teraz zrobić.


***

~ Tess ~

- Em? Obudź się! Em do cholery! – krzyczałam szturchając dziewczynę, ale bez żadnego odzewu. Wiedziałam, że jeśli zmiesza wszystko na raz będzie źle. Mogłam nie ulegać. Cholera, a jeśli coś jej się stanie?

Nie mogłam dłużej wytrzymać. Odnalazłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Przez cały czas oczekiwania na pomoc, starałam się ją wybudzić. Nawet dałam jej pary razy w twarz. niestety, bez skutku. Byłam przerażona. Po paru minutach przyjechało pogotowie. Zanim otworzyłam, uprzątnęłam jeszcze ślady po wciąganiu. Wpuściłam lekarza i wytłumaczyłam po łebkach o co chodzi. Oczywiście nie wspomniałam o kokainie. Później stwierdziłam, że to bez sensu bo i tak pewnie zrobią jej płukanie żołądka i inne badania, które wykażą wszystko.

Oczywiście nie wpuścili mnie do karetki, więc musiałam dojechać do szpitala samodzielnie. Wbiegłam do budynku i od razu podeszłam do recepcji. Po dowiedzeniu się gdzie obecnie znajduję się Em, postanowiłam odnaleźć lekarza. Przystanęłam przed salą, gdzie próbowali wybudzić, odratować dziewczynę i wpatrywałam się tępo w całą scenę. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdarzy mi się coś takiego. Od tak dawna mam do czynienia z kokainą. Brałam ją z mnóstwem osób, ale nikomu nie przytrafił się aż taki odlot, taki wypadek.
Po parudziesięciu minutach z Sali wyszedł lekarz.

- przepraszam! – krzyknęłam i podbiegłam do mężczyzny – co z nią?
- a pani jest? – uniósł brew
- jej przyjaciółką.
- rozumiem. Udało nam się opanować sytuację. Dziewczyna miała szczęście. Parę minut dłużej, a nie dałoby się nic  zrobić. Czy to pani wezwała pogotowie?
- tak.
- proszę powiedzieć co się stało. – spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Przełknęłam powoli ślinę.
- to.. um..
- wie pani, że kiedy przyjdą wyniki, będziemy wiedzieli co się stało. Jednak chciałbym usłyszeć to od pani. – rzucił poważnym tonem. Odetchnęłam i powiedziałam mężczyźnie o kokainie, pomieszanej z wódką.
- to było naprawdę bardzo nieodpowiedzialne. W jej stanie, nigdy nie powinno się mieszać takich substancji.
- jakim stanie?! – niemalże wykrzyknęłam, patrząc na lekarza głupim wzrokiem
- przez to całe zdarzenie, stan jej serca jeszcze bardziej się pogorszył. To w ogóle cud, że przeżyła. Nie będę już mówił, że branie kokainy to zupełna głupota. – mówił spokojnym głosem.
- ja.. no tak.. czy mogę do niej wejść? – spytałam w końcu.
- tak, ale nie na długo. Do widzenia. – rzucił i odszedł. Wzięłam głęboki wdech i powoli weszłam do Sali, gdzie leżała Em.


***

Kiedy się obudziłam moje oczy zaatakowało ostre światło. Po chwili mój wzrok się przyzwyczaił i rozejrzałam się. leżałam w jakiejś białej Sali. Wyglądała na szpitalną. W końcu moje oczy spotkały się z oczami Tess.

- co ty tu robisz? Gdzie ja właściwie jestem?
- w szpitalu. Trochę przesadziłaś.. – rzuciła i posłała mi nikły uśmiech.
- boże. wszystko przez niego. – złapałam się za głowę
- przez kogo? – dziewczyna uniosła brew. Spojrzałam na nią znacząco, a ona już wiedziała o kogo chodzi. Tyle razy jej opowiadałam.

- dobra, czas stąd wyjść. – stwierdziłam i podniosłam się z łóżka. Odczepiłam kroplówkę i wszystkie kable do których byłam popodłączana.
- Em, nie możesz, lekarz powiedział…
- idziesz? – przerwałam jej. Pokiwała głową i ruszyła za mną. Po paru minutach wyszłam z budynku szpitala, wcześniej wypisując się na własne żądanie.

Wróciłyśmy do domu Tess, a ja zaległam przed telewizorem. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na ekran. Zayn. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać. Wzruszyłam ramionami i rozłączyłam się. chłopak nie dawał jednak za wygraną. W końcu, po pięciu odrzuconych połączeniach postanowiłam odebrać, tak dla świętego spokoju.

- co? – rzuciłam oschle.
- ale miłe powitanie.
- nie mam powodów do bycia miłą. Czego chcesz?
- spotkajmy się, chcę porozmawiać. – byłam naprawdę ciekawa o czym on chce gadać. Z czystej ciekawości zgodziłam się na spotkanie. Umówiliśmy się i bez pożegnania, nacisnęłam na czerwoną słuchawkę.


***


Siedziałam na ławce w parku, machając nogami i czekając na mulata. Minuty mijały, a on się spóźniał. Ale nie zdziwiło mnie to. Był całkowicie niepoważny, więc o punktualności nie mogło być mowy. W końcu w oddali zauważyłam jego sylwetkę.

- hej. – rzucił i uśmiechnął się.
- o czym chciałeś gadać? – spytałam od razu
- no właśnie. – zaczął i usiadł obok mnie. – po pierwsze chciałem przeprosić za swoje zachowanie. nie powinienem był cię całować, ani doprowadzać do takich sytuacji jakie zaistniały między nami. – z każdym jego słowem moje oczy rosły. – mam dziewczynę, którą kocham. A tobą byłem po prostu zafascynowany. Wybacz, ale nie możemy się już więcej spotykać. – siedziałam jak wryta i wpatrywałam się tępo w jego twarz. 

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że tych słów bałam się najbardziej. Moje negatywne emocje automatycznie opadły, a na ich miejsce wstąpił smutek i zawód. Mimo, że traktowałam go tak oschle, bardzo go polubiłam. Spędzanie z nim czasu było czymś cudownym, czymś co było dla mnie jak odwyk. Może nie widywaliśmy się zbyt często, ale czasem nie trzeba dużo czasu, by kogoś.. no właśnie, co ja tak właściwie czułam? W tamtym momencie chyba jedynie smutek.

- Em? – spojrzałam w jego brązowe oczy. Od pierwszego spotkania niesamowicie bardzo je polubiłam. Teraz jednak okazuję się, że już nigdy więcej ich nie zobaczę. Czemu wszystko tak się pieprzy? Czemu musiałam go spotkać? Chyba tylko po to, by ponownie się zawieść.  
- przepraszam, zamyśliłam się. – wyszeptałam, nie mogąc oderwać od niego oczu. – czyli już się nie spotkamy, tak?
- tak. Wiedz, że życzę ci jak najlepiej. Wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś silna i zobaczysz, że niedługo..
- Zayn.. – przerwałam mu.
- hm?
- czy mogłabym cię pocałować po raz ostatni? – spojrzałam na niego z nadzieją. Przez chwilę jakby się zastanawiał. Pokiwał jednak głową na zgodę.

Wstrzymałam oddech i powoli zbliżyłam do niego twarz. zatopiłam się w brązie jego oczu, by po chwili zatopić się w jego słodkich ustach. Z początku całowałam go bardzo powoli, nieśmiało. Później jednak, wczułam się całkowicie. Zaciągałam się jego cudownym zapachem i delikatnie muskałam językiem jego wargi. Chwyciłam jego twarz w dłonie i zmrużyłam oczy. Chciałam zapamiętać ten smak, to ciepło jego ust. Byłam pewna, że nie pozwoli mi na za wiele. Pomyliłam się jednak. Mulat również się wczuł, układając swoją gorącą dłoń na moim policzku. Poczułam przeszywające mnie ciarki. całował mnie tak cholernie czule, tak zachłannie. Zupełnie tak jak na ostatni pocałunek przystało. 

W pewnym momencie poczułam jak z moich oczu spływają łzy, a chwilę potem poczułam ich słony smak. Zayn oderwał się ode mnie i chwycił moją twarz w dłonie. Spojrzał mi głęboko w oczy i kciukami wytarł kolejne łzy. Uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Po raz ostatni. Podniósł się z ławki i odszedł. Bez żadnego słowa. Kiedy się oddalił, odwrócił się jeszcze na moment. I to było najboleśniejsze. 


Siedziałam bez ruchu i wpatrywałam się w znikającą sylwetkę chłopaka. Nigdy nie sądziłam, że będę tak cierpiała z jego powodu. Bo cierpiałam i to cholernie. Ból w sercu rósł z każdą kolejną sekundą.



- co się kurwa ze mną dzieje. Przecież sama tego chciałam. Chciałam, żeby dał mi spokój.. – mówiłam do siebie, układając dłoń na klatce piersiowej. 

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 10.

Leżałam na środku pokoju, wpatrując się tępo w sufit i raz na jakiś czas pociągając nosem. Bawiłam się swoimi palcami, czując jak coraz bardziej zbiera mi się na płacz. Ale nie chciałam łez. Na pewno nie teraz. Myślałam, że porządne zaćpanie mi pomoże. Pomoże zapomnieć. Niestety. Moje myśli i uczucia były tak silne, że nie potrafiłam zapomnieć o Zayn’ie. Tylko dlaczego? Dlaczego tak bardzo przejęłam się tym wszystkim?

Nienawidziłam kłamstwa i nienawidziłam bezradności. A teraz leżę na środku mieszkania Tess, okłamana i totalnie bezsilna. Nie miałam pojęcia jak uporać się z tymi dziwnymi uczuciami, które miałam tak głęboko w sobie.

Podniosłam się gwałtownie i ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i przemyłam twarz. Zmierzwiłam włosy i wydmuchałam nos.  Ruszyłam ku drzwiom wyjściowym, nie zważając na nawoływania Tess, których z resztą i tak nie byłam w stanie zrozumieć.

Szłam szybkim krokiem uśpionymi ulicami miasta. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, czemu to robię. Przez kokainę zawsze stawałam się odważniejsza i szczera. Chciałam porozmawiać z Zayn’em. Wytknąć mu wszystkie swoje żale i dowiedzieć się dlaczego z łaski swojej nie powiadomił mnie, że ma cholerną dziewczynę.

Kiedy doszłam pod dom chłopaków, zauważyłam, że w jednym pokoju pali się światło. Zbliżyłam się, a moim oczom ukazała się słodka i romantyczna scenka między Zayn’em a tą całą Alice. Zacisnęłam pięści, czując jak rośnie we mnie złość. Obróciłam się wokół własnej osi i znalazłam jakiś kamyk. Może nie był ogromnej wielkości, ale mały też raczej nie był. Zamachnęłam się i z całej siły cisnęłam nim w okno mulata. W ostatniej chwili udało mi się zwiać. Usiadłam nieopodal ich domu, na trawie. Schowałam twarz w dłonie i powoli starałam się zapanować nad złością. Nie wiem dlaczego, ale tym razem po wciągnięciu takiej ilości, wyjątkowo bardzo dobrze radziłam sobie z ogarnianiem.

Poczułam jak robi mi się coraz chłodniej. Założyłam ręce na ramiona i pocierając je, zaczęłam kiwać się w przód i w tył. Nagle zrobiło mi się wyjątkowo ciepło. Na moich ramionach znalazł się kawałek materiału. Zdziwiona, podniosłam głowę. Przede mną stał Zayn. Nie miałam pojęcia jaką miał minę, bo było za ciemno, ale spodziewałam się wszystkiego.

- co ty tu robisz? – spytał w końcu.
- a co cię to obchodzi? Tak sobie siedzę. – rzuciłam oschle, zrzucając jego kurtkę z ramion. – nie wolno?
- wolno, ale dlaczego akurat tutaj?
- bo tak mi się podoba. – stwierdziłam i wstałam. Otrzepałam się i ruszyłam przed siebie. nawet mnie nie zatrzymywał. Stanęłam nagle w połowie drogi i odwróciłam się na pięcie. Wciąż stał w jednym miejscu.

- dlaczego mi nie powiedziałeś?! – krzyknęłam, zbliżając się powoli w jego stronę – dlaczego mnie kurwa wykorzystałeś? Dlaczego dałeś jakiekolwiek nadzieje?
- co ty mówisz? Jakie nadzieje? Ja ci tylko pomagałem.
- och wielki zbawca! – zaśmiałam się z ironią – nie potrzebuję twojej łaski, twojej pomocy! Skoro tak lubisz bawić się ludzkimi uczuciami to znajdź sobie kogo innego!
- Em, co ty gadasz? – ściszył głos i dotknął mojego ramienia. Poczułam jak przeszywają mnie ciarki, ale nie pozwoliłam sobie na zapomnienie. Kładąc dłonie na jego torsie, odepchnęłam go skupiając w sobie całą siłe, którą jeszcze miałam.
- nie dotykaj mnie! nie pomagaj mi! – krzyczałam. Dopiero teraz odczuwałam coraz gorsze skutki wciągania. Stawałam się coraz bardziej agresywna.
- Em, co ci się dzieje? – podniósł głos i chwytając mnie mocno za rękę, przyciągnął do siebie. spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. – znowu ćpałaś.
- i chuj ci do tego! Zostaw mnie! – rzuciłam, starając się wyrwać z jego uścisku
- nie ma mowy. – stwierdził poważnym tonem i pociągnął mnie za sobą.
- zostaw mnie dupku! – nie widząc żadnej reakcji z jego strony, zaczęłam się szarpać. – puść! Nie masz prawa! Zostaw mnie Malik! Słyszysz?! Nienawidzę cię! Zostaw mnie w spokoju! – w końcu nie wytrzymałam. Musiałam wykrzyczeć mu wszystko. Stanął i powoli odwrócił się w moją stronę. – nienawidzę, rozumiesz!? Nigdy więcej nie chcę cię spotykać! – krzyczałam, czując jak po moich policzkach spływają łzy. – jesteś pieprzonym kłamcą!  – nagle zacisnął dłonie na moich rękach i przyciągając mnie do siebie, wbił się bezceremonialnie w moje usta. z początku byłam w totalnym szoku, nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy jednak uświadomiłam sobie, że całuję cudowne usta Zayn’a, oplotłam jego szyję dłońmi i wczułam się w ciepło jego warg.


***

Kiedy się obudziłam, poczułam pod sobą wyjątkowe ciepło. Po przetarciu oczu, zorientowałam się, że leżę na nagim torsie Zayn’a. w pierwszym momencie przestraszyłam się i odskoczyłam. Zrobiliśmy coś więcej, a ja tego nawet nie zarejestrowałam?! To nie możliwe. Jednak kiedy zauważyłam, że jestem w pełni ubrana, odetchnęłam. Uśmiechnęłam się pod nosem i nie mogłam sobie odmówić. Ułożyłam głowę z powrotem na ciepłej klatce piersiowej chłopaka i zaciągnęłam się jego niesamowitym zapachem.

To co zdarzyło się wieczorem było dla mnie totalną abstrakcją. W jednej chwili na niego krzyczałam, a w drugiej mnie całował. I to tak cholernie namiętnie. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że tego tak naprawdę pragnęłam. Zawzięcie się przed tym broniłam, ale halo – ile można.

Rozmyślając, zaczęłam kreślić opuszkami palców delikatne kółka na jego nagim torsie. Nigdy nie przywiązywałam większej wagi do wyglądu, jednak Zayn był idealny. Nie chodzi mi tu o same ciało i wygląd. Jego charakter, jego serce, było ogromne. Ucałowałam go, a w tym samym momencie poczułam jak chłopak się porusza. Uniosłam głowę i spojrzałam na jego zaspaną twarz.

- dzień dobry. – uśmiechnął się niewyraźnie – co tam robisz? – spojrzał na moją dłoń.
- a nic, tak sobie jakoś.. – rzuciłam i odsunęłam się. Zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. ucałował w czoło i odgarnął opadające na moją twarz kosmyki włosów. Było mi tak dobrze, że zapomniałam o wszystkim. Jednak nie na długo.

- Zayn? – zaczęłam cicho
- hm? – podniósł głowę, mierzwiąc swoje włosy
- co z Alice? – nie usłyszałam odpowiedzi. Podniósł się i ruszył w stronę łazienki.
- Zayn, pytałam o coś. – rzekłam raz jeszcze, bardziej stanowczym tonem.
- nic. – rzucił szybko – przepraszam, ale muszę wyjść. – spojrzał na mnie znacząco i chwytając za nowe ciuchy, wszedł do łazienki.
- co?! – krzyknęłam, zeskakując z łóżka – kpisz sobie ze mnie? – podbiegłam do chłopaka i w ostatniej chwili przytrzymałam drzwi.
- o co ci chodzi? – spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- co ty sobie myślisz? Kim ja niby dla ciebie jestem? – mówiłam, nie odrywając wzroku od jego brązowych oczu
- sory, ale chciałem się wykąpać – rzucił oschle, starając się zamknąć drzwi
- ach rozumiem. Jestem jedynie zabawką, która ma na tyle słabą psychikę, że można robić z nią co się tylko zapragnie! – wykrzyknęłam. Uniósł brew, jednak nic nie powiedział. To było dla mnie potwierdzeniem. Uderzyłam go w twarz i wybiegłam z łazienki, później z pokoju.

- co za pieprzony drań! Nienawidzę go. – mówiłam do siebie, podążając ulicami miasta. W końcu dotarłam tam gdzie pragnęłam. Zapukałam, a parę sekund później drzwi otworzyła mi Tess.
- co jest? – spytała, widząc moją zapłakaną twarz. nie odpowiedziałam nic. Odepchnęłam ją i podążyłam do jednej z szuflad. Dobrze wiedziałam, gdzie dziewczyna trzyma tak upragnioną przeze mnie rzecz.
- Em, co się stało do kurwy? – naciskała, podając mi banknot zwinięty w rulonik.
- daj mi wódki. – rzuciłam
- ale nie powinnaś tego mieszać.
- daj mi kurwa wódki! – krzyknęłam, a pojedyncza łza skapnęła na uformowaną przeze mnie kreskę.


I znowu to samo. Znów moją jedyną drogą ucieczki są narkotyki. Jaką jeszcze cenę będę musiała zapłacić za zaznanie szczęścia? Ile jeszcze razy się zawiodę? Nie powinnam była robić sobie żadnych nadziei. Jestem taką idiotką! Cholerną ćpunką bez przyszłości i szansy na normalne życie!


piątek, 14 marca 2014

Rozdział 9.

Kręciłam się, nie mogąc usnąć. Nie wiem dlaczego wciąż miałam w głowie te parę godzin spędzonych sam na sam z Zayn’em. Bez żadnych kłótni, pretensji, bez żadnych używek. To były chyba najpiękniejsze chwile, od bardzo dawna. Położyłam się na brzuchu, wtulając twarz w poduszkę. Pachniała nim. Zaciągnęłam się tym niesamowitym zapachem i uśmiechnęłam się pod nosem. Zamknęłam oczy i nieprzerwanie wdychając zapach mulata usnęłam.

Obudziłam się nagle, w środku nocy. Spojrzałam na zegarek, stojący niedaleko. Trzecia w nocy. Wiedziałam, że już nie usnę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odetchnęłam. Powoli zeszłam z łóżka, dotykając gołymi stopami zimnych paneli. Wzdrygnęłam się. Wyszłam z pokoju i po cichu ruszyłam do salonu. 

Zayn spał, rozwalony na kanapie. Podeszłam powoli bliżej niego. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jego niewinną minę. Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad tym co mi przyszło do głowy. Wzruszyłam ramionami. Co mi szkodzi? Usiadłam przy kanapie, po turecku. Przyglądałam się jego spokojnej, śpiącej twarzy. Wyciągnęłam dłoń, by jej dotknąć, jednak zawahałam się. Nie mogę.. tak nie wypada..

Moje serce było jednak silniejsze od rozumu. Cholernie pragnęłam dotknąć jeszcze raz jego delikatnej skóry. Musnęłam palcem jego ciepły policzek. Mój palec bardzo powoli zszedł na jego wargi. Poczułam jak się porusza. Zabrałam więc szybko dłoń i poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Na szczęście się nie obudził. Powtórzyłam więc czynność, jednak teraz muskałam go wierzchem dłoni.

Zayn jest naprawdę wyjątkowy. Przy nim czuję się bezpiecznie, czuję, że jestem coś warta. Mimo, że nie robi nic szczególnego. Ale najważniejsze jest chyba to, że kiedy jest blisko wcale nie odczuwam potrzeby ani ciągoty do jakichkolwiek używek.

Po raz kolejny dotknęłam jego warg, ale tym razem zareagował. Uchylił powoli powieki i spojrzał na mnie swoimi dużymi, czekoladowymi oczami. Poczułam jak się rumienię. Na szczęście było na tyle ciemno, by tego nie zauważył. Odwzajemniłam gest.

- hej.. – rzucił zaspanym głosem.
- przepraszam, że cię obudziłam.. – wyszeptałam – wracam do łóżka. – ruszyłam się, wstając powoli. Złapał mnie za nadgarstek i usadził z powrotem na podłodze. Uśmiechnął się, a ja poczułam jak opuszki jego palców delikatnie gładzą moją rękę.

- nie możesz spać? – spytał po dłuższej chwili. Pokiwałam twierdząco głową. Podsunął się i podniósł koc, pod którym spał.
- naprawdę? – zdziwiłam się
- wskakuj – uśmiechnął się.

Nie myśląc za wiele, zrobiłam to co powiedział. Ułożyłam się tyłem do chłopaka. Poczułam ciepło bijące od jego ciała. Nakrył nas kocem i położył rękę na moim ramieniu. Opuściłam głowę na poduszkę, która znów nim pachniała. Uśmiechnęłam się. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja poczułam jego tors na swoich plecach. Szczelnie objął mnie ramieniem i ułożył twarz w moich włosach. 

- przepraszam.. – wyszeptałam w końcu, bo zrobiło mi się naprawdę głupio.
- przestań. Śpij. – rzekł cicho i zaczął powoli muskać moje ramię. Wtuliłam się plecami w mulata i zamknęłam oczy, wczuwając się w jego delikatny dotyk. Jego dłoń powoli błądziła po mojej ręce. Jego dotyk był tak kojący i spokojny, że od razu poczułam się śpiąca. Nie zauważyłam nawet kiedy usnęłam.


***

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Przeciągnęłam się i zauważyłam, że zostałam sama. Ponieważ nikt nie kwapił się do otworzenia, zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, moim oczom ukazała się wysoka, szarooka blondynka.

-  cześć, jest Zayn? – spytała od razu
- zdaję się, że tak.. a ty jesteś…
- Alice, jego dziewczyna – uśmiechnęła się do mnie, wyciągając rękę. Poczułam jak coś przebija moje serce i robi mi się słabo. – a ty to…?
- Emely, znajoma.. znajoma Harry’ego – przywołałam sztuczny uśmiech na twarz i uścisnęłam dłoń dziewczyny. Mimo, że z nie do końca jasnych mi powodów strasznie bolało mnie serce, postanowiłam nie wzbudzać w tej miłej blondynce podejrzeń.
- rozumiem – odrzekła, a ja zaprosiłam ją do środka.
- przepraszam, że tak wyglądam ale dopiero wstałam. – rzuciłam mierzwiąc włosy
- chyba bardzo lubisz spać – zaśmiała się. dopiero wtedy zorientowałam się, że już południe.
- poszukam Zayn’a – stwierdziłam i szybko pobiegłam w głąb domu.

Kiedy wchodziłam do jego pokoju, on właśnie wychodził z łazienki, z owiniętym na biodrach ręcznikiem.

- dzień dobry – rzucił wesoło.
- ta.. dobry. Twoja dziewczyna czeka w salonie. – odpowiedziałam oschle i zebrałam swoje ciuchy.
- Alice?
- a masz jakąś inną? – spytałam się z ironią
- Em, ja.. – zaczął, drapiąc się z zakłopotaniem po tyle głowy.
- oszczędź sobie. Ubieram się i spadam.
- porozmawiajmy! – krzyknął, idąc za mną do łazienki. Nie odezwałam się, zamykając drzwi tuż przed jego nosem.

Jak ja mogłam być taka naiwna? Jak mogłam mieć jakiekolwiek nadzieje? Tak, Zayn mi się spodobał. Szczególnie kiedy poznałam go lepiej. Był inny. Przepraszam, wydawało mi się, że był inny. Teraz wszystko jasne. Nie wiem co urodziło się w jego głowie, ale nie zamierzam być jego zabawką, odskocznią czy jak by on to nazwał. Myślałam, że teraz wszystko będzie okej. Miałam nadzieję, że może coś miedzy nami będzie, bo te chwile spędzone na milczeniu i wzajemnej bliskości naprawdę wiele dla mnie znaczyły. Pomyliłam się. Kolejny raz.

Wyszłam spod prysznica, ubrałam się i wyszłam z pokoju mulata. Kiedy podążałam do drzwi wyjściowych zastałam go wraz z Alice w kuchni, zawzięcie o czymś dyskutujących. Zacisnęłam pięści i wyszłam z domu chłopaków, trzaskając drzwiami.
Co ja sobie wyobrażałam? Jestem totalna wariatką.

- świetnie, teraz muszę wrócić do tego pieprzonego hotelu. – mówiłam do siebie, podążając ulicami zabieganego miasta.

Trochę się tego bałam, bo przecież Adam wciąż może tam krążyć. Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo jest wkurzony i co w związku z tym by mi zrobił. Na szczęście nie było go ani pod, ani w budynku. Zagarnęłam wszystkie swoje rzeczy, których nie było wcale dużo i wyszłam szybkim krokiem z hotelu. Byłam wkurzona, cholernie wkurzona. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Tess.

- hej mała! Co z tobą? – usłyszałam głos dziewczyny
- masz towar? – rzuciłam bez ceregieli
- jak zawsze. Wpadaj jeśli masz ochotę! – wykrzyknęła z radością
- ogromną.  Zaraz będę. – rzuciłam i rozłączając się, ruszyłam w stronę domu Tess.

W tamtym momencie potrzebowałam odlotu, potrzebowałam zapomnieć o swojej pomyłce. O Zayn’ie.


***

- Em, czy ty nie przesadzasz? – rzuciła Tess z niepokojem
- nie pierdol – krzyknęłam i zabrałam dziewczynie trzecią z kolei  tytkę z białym proszkiem. Rozsypałam i uformowałam cztery kreski. 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

wiem, że krótko ale mam nadzieję, że fajnie ;) jak Wam się podoba nagłówek? i nowe oblicze Emely?
ps.: w zakładce "bohaterowie" pojawiły się "nowe" postacie ;) 
buziaki!

Takie tam.

Hej! ;)

Jak zauważyłyście, zmieniłam główną bohaterkę. Po prostu musiałam! ;P
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ;)
Już niedługo pojawi się nowy rozdział. 
buziaczki!

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 8.

Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać! obiecuję, że się poprawię i mam nadzieję, że chociaż odrobinę wynagrodzę oczekiwanie tym rozdziałem. ;) 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wbiegłam do środka zaraz po Zayn’ie. Nie wiem dlaczego, ale odczuwałam potrzebę wyjaśnienia mu wszystkiego. Przecież między mną, a lokowatym nic nie zaszło. A on miał minę jakby był.. zazdrosny?

- Zayn! – krzyknęłam, orientując się, że nie ma go już w salonie. Bez żadnego odzewu. 

Ruszyłam więc do jego pokoju. Zapukałam cicho i nie czekając na zaproszenie weszłam do środka.  Stał na środku pokoju, plecami do mnie i wpatrywał się w okno. 

– Zayn? – wyszeptałam i podeszłam do niego powoli. – ja chciałam..
- nie musisz się tłumaczyć. – wypalił oschle. – twoje życie. – podszedł do łóżka i położył się na nim. Nawet przez moment na mnie nie spojrzał.

- o co ci chodzi? – usiadłam obok niego, a ten od razu się odsunął.
- o nic. Wracaj do Styles’a.
- Zayn, czy ty jesteś zazdrosny? – starałam się zabrzmieć poważnie, ale nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Nie odezwał się. położył się na boku, oczywiście tyłem do mnie. 

Widziałam jak powoli oddycha. Nie wiem co mnie w tamtym momencie podkusiło, ale nie żałuję tego. Ułożyłam się za chłopakiem i obejmując go, wtuliłam twarz w jego barki. Poczułam niesamowite ciepło jego ciała i genialny zapach jego perfum. Kiedy zorientowałam się, że nie ma zamiaru mnie odepchnąć wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, muskając nosem jego odsłonięty kark. Poczułam jak lekko zadrżał, co wywołało u mnie uśmiech. Przytuliłam go jeszcze mocniej, przez co poczułam jego wyrzeźbione plecy i brzuch, na którym wciąż trzymałam rękę. Nagle chwycił mnie za dłoń i zamknął ją w swojej. Dawno nie odczuwałam tego, co poczułam wtedy. Ciepło wypełniło całe moje wnętrze, a na moją twarz wkradł się kolejny uśmiech. Ułożyłam usta na jego karku i muskałam go delikatnie. Po chwili usłyszałam cichutkie mruczenie, a zaraz potem chłopak ścisnął mocniej wciąż trzymaną w swojej, moją dłoń.

~ Zayn ~

Czułem jej ciepło, jej zapach, jej delikatne usta i dotyk. Wszystko to sprawiło, że kompletnie zapomniałem o  otaczającym mnie świecie. zamknąłem oczy i wczułem się w jej powolne wodzenie ustami po moim karku. Nigdy nie posądzałbym tej dziewczyny o takie zachowanie. uniosłem jej dłoń i zacząłem całować jej wewnętrzną stronę. Zatrzymywałem się przy każdym jej palcu i całowałem jego opuszki. Za każdym razem czułem jak chichocze, co usilnie starała się ukryć.

Emely.. to naprawdę niesamowita dziewczyna. Jest bardzo delikatna i wrażliwa, choć wciąż stara się grać silną, niezależną kobietę. Odkąd ją spotkałem wiedziałem, że jest bardzo krucha. Mimo, że nie znałem jej historii, wiedziałem, że potrzebuje pomocy. Opieki. Teraz, leżąc z nią w moim pokoju i czując jej bliskość wiem, że chce jej pomóc. Chce się nią zaopiekować.


***

Nie mam pojęcia ile już tak leżeliśmy. Przez cały ten czas nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Trwaliśmy po prostu przy sobie i raz na jakiś czas jego pełne usta całowały opuszki moich palców. Nagle poczułam jak Zayn się porusza, a sekundę później leżał już ze mną twarzą w twarz i posyłał mi swój uroczy uśmiech. Dotknął dłonią mojej twarzy, wpatrując się we mnie swoimi dużymi, czekoladowymi ślepiami.

- przepraszam – wyszeptał.
- za co? – spojrzałam na niego pytająco.
- za moje zachowanie. Nie miałem prawa.. – nie pozwoliłam mu dokończyć, kładąc palec na jego wargach. Uśmiechnęłam się i ucałował delikatnie jego rozgrzany policzek.
- za co to? – zdziwił się
- za wszystko.
- czyli? – uniósł śmiesznie brew
- za to co dla mnie zrobiłeś, za to jak mi pomogłeś. – odpowiedziałam cicho i ułożyłam rękę z powrotem na łóżku. chłopak chwycił ją i przysunął do swoich warg.
- pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. – wyszeptał, by po chwili zacząć całować wewnętrzną stronę mojej dłoni.

Tak dawno nie przeżyłam czegoś tak niesamowitego. Nigdy nie sądziłam, że akurat Zayn może przywrócić we mnie normalne, ludzkie uczucia. Przesiedziałam u nich cały dzień. Harry zachowywał się jak gdyby nigdy nic, co bardzo mi pasowało. Bawiliśmy się świetnie. Nie myślałam nawet o kokainie, która w ostatnich dniach była dla mnie odskocznią, biletem do lepszego świata.

Tego dnia szczęście dawało mi towarzystwo tych dwóch, szalonych chłopaków. Nie mogłam przestać się śmiać. Harry okazał się naprawdę świetnym, aczkolwiek lekko zboczonym kolesiem. Widziałam jak Zayn stara się zachowywać poważnie, czasem sarkastycznie. Uśmiechałam się, przypominając sobie to, co wydarzyło się w jego pokoju.  Na samą myśl poczułam ciarki przeszywające całe moje ciało. W tym samym momencie, poczułam jego dotyk.

- znowu się zawiesiłaś – zaśmiał się, kładąc dłoń na moim ramieniu
- przepraszam – wyszczerzyłam się
- o czym tak intensywnie myślisz? Za pewne wyobrażasz sobie mnie i to nago! – rzucił Harry całkiem poważnym tonem. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo lokowaty dostał w głowę od przyjaciela. – no co? – wzruszył ramionami, pocierając obolałe miejsce i udając, że nie wie o co chodzi.
- jesteś nienormalny, czy niewyżyty? – zaśmiałam się, widząc całą scenę.


***

Nadszedł wieczór i poczułam zmęczenie. Chciałam się położyć, jednak przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie mam tutaj żadnych swoich rzeczy.

- Zaaaaayn.. – przeciągnęłam, wchodząc do kuchni.
- no? – podniósł głowę znad talerza
- mam mały problem. – skrzywiłam się
- to znaczy? – uniósł pytająco brew.
- nie bardzo mam w czym spać i w ogóle.. nie mam żadnych swoich rzeczy.
- żaden problem. – uśmiechnął się i odkładając kanapkę, wstał od stołu. – chodź. – pociągnął mnie za sobą. kiedy weszliśmy do pokoju od razu ruszył w stronę szafy. Stanął przed nią i układając palec na brodzie, zaczął się nad czymś zastanawiać.

- możesz założyć to co wcześniej.. – zaczął, biorąc w dłonie spodenki, w których przespałam ostatnią noc. – i jeszcze…

Nie dałam mu dokończyć. Podbiegłam do szafy, zauważając koszulkę, która strasznie mi się spodobała. Chwyciłam za nią i spojrzałam na chłopaka słodkimi oczami.

- mogę w tej? – rzuciłam słodkim głosem. W odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech.
- jasne. To moja ulubiona, ale jakoś przeżyję – wyszczerzył się
- dzięki – uśmiechnęłam się i ucałowałam go w policzek.
- po twoje rzeczy możemy pójść jutro. – rzucił i z uśmiechem wyszedł z pokoju.

Parę minut później stałam już pod prysznicem i wczuwałam się w kapiące na moje nagie ciało, ciepłe krople wody. Kiedy wyszłam, przypomniałam sobie, że nie zabrałam spodenek. Weszłam do pokoju w samej koszulce i majtkach i zaczęłam się rozglądać, bo kompletnie zapomniałam gdzie zostały rzucone.  Nagle do pokoju wszedł Zayn, a ja jak oparzona, odskoczyłam do tyłu, zakrywając znalezioną, przypadkową  rzeczą swój dół.

- spokojnie, nie patrzę – zaśmiał się, zakrywając oczy i kręcąc głową – myślałem, że jesteś jeszcze w łazience. Przyszedłem po laptopa. – w końcu udało mi się dostrzec poszukiwane ubranie i naciągnęłam je na siebie.

- okej, możesz już patrzeć. – rzuciłam, obciągając koszulkę.
- i tak już wszystko widziałem. – wzruszył ramionami, wyszczerzając się
- jak to?! – przestraszyłam się. czyżby jednak do czegoś doszło, a ja tego nie pamiętam?
- no przecież jak cię przebierałem..
- ach.. – przerwałam mu, czując jak się rumienie. Zrobiło mi się strasznie wstyd. W jakim beznadziejnym musiałam być stanie.  Nagle poczułam jego dłoń na swoim policzku. 

Uśmiechnął się uroczo i ucałował mnie w czoło. Te jego małe gesty sprawiały mi tak wiele przyjemności. Odwzajemniłam uśmiech.

- to gdzie mam spać? – spytałam w końcu
- tutaj – wskazał na swoje łóżko
- a ty?
- w salonie, na kanapie.
- przestań. Jesteś u siebie. to ja tam będę spała – rzuciłam szybko i ruszyłam przed siebie.
- nie ma szans. I radzę ci się ze mną nie kłócić. – stwierdził, łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie. – a teraz dobranoc mała. – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Wziął laptopa pod pachę i machając mi, wyszedł z pokoju. Ja wciąż stałam w jednym miejscu i wpatrywałam się w drzwi, za którymi parę sekund temu zniknął mulat.


- on jest dla mnie za dobry.. – szepnęłam do siebie i dotknęłam opuszkiem palca, miejsca, które przed chwilą dotknął swoimi ciepłymi ustami. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

i jak się podobało? ;)
i co sądzicie o nagłówku? 
buziaczki!

Szablon by S1K