poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 3.

Spojrzałam w stronę wybawcy. Zayn stał nad chłopakiem, a na jego twarzy rysowała się wściekłość.

- nigdy więcej nie podnoś ręki na kobietę skurwielu! – krzyknął po czym kopną Adama w brzuch.

Wciąż byłam w szoku, ale musiałam zareagować. Przecież nie może dojść do bójki w mcdonalds’ie. Wstałam możliwie szybko i chwyciłam Zayn’a za rękę.

- przestań.. – wyszeptałam.  On jakby mnie nie słysząc wyrwał dłoń z mojego uścisku i nachylił się nad chłopakiem. Chwycił go za fraki i podniósł do pionu. Kiedy twarz mulata znalazła się na wysokości twarzy Adama, uniósł dłoń, uformowaną w pięść i już miał zadać cios. Na szczęście udało mi się w ostatniej chwili go powstrzymać. Złapałam jego ogromną rękę i przyciągnęłam ją do siebie.

- proszę, przestań. Chodźmy stąd. – szeptałam, patrząc na twarz Zayn’a. Spojrzał na mnie, a sekundę  potem się uspokoił. Puścił Adama i odwrócił się w moją stronę. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił, gładząc moje włosy.

- już sobie zdziro znalazłaś nowego fagasa? – zadrwił Adam, wycierając wyciekającą z jego nosa krew.

Poczułam jak mięsnie Zayn’a się napinają. Już miał się odwrócić, ale powstrzymałam go. Z trudem pociągnęłam go ku wyjściu. Zatrzymaliśmy się dopiero parę metrów dalej, przy jednej z wystaw sklepowych.

- dziękuję.. – rzuciłam szeptem, bojąc się spojrzeć na bruneta. Nic nie odpowiedział. Zamiast tego podniósł moją twarz palcem i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego źrenice wciąż były powiększone, jednak widoczny był ten tajemniczy blask, który zauważyłam kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy. Nie mogłam oderwać oczu od jego brązowych tęczówek. Kiedy po chwili spojrzałam lekko w dół, zauważyłam, że jego klatka piersiowa unosi się i opada coraz wolniej, jego oddech się uspokajał. Wróciłam do jego oczu. Nie mogłam sobie tego odmówić.

- kto to był? – głos Zayn’a wyrwał mnie z mojego własnego świata.
- przepraszam. – rzuciłam szybko i odwróciłam się.
-Emely. – usłyszałam jego poważny głos.
- nie powinniśmy byli się spotkać. Przepraszam cię za kłopot. – rzekłam cicho, nie odwracając się. westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
- czemu wciąż uciekasz? – krzyknął za mną. Zatrzymałam się i podniosłam głowę. – nie dajesz sobie nawet pomóc. Dlaczego tak bardzo się boisz? Kto to był? – nie dawał za wygraną. Odwróciłam się w jego stronę.
- żegnaj Zayn. – wyszeptałam i szybkim krokiem odeszłam.


***

Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Tak wiele się dziś zdarzyło. A gdyby nie Zayn, zapewne leżałabym teraz pobita w mieszkaniu Adama. już dwa razy mnie uratował. A ja zachowywałam się jak idiotka, nie okazując mu wdzięczności. Ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie potrafiłam. Bałam się. i to bardzo. Ale to normalne, w końcu od paru lat żyję w ciągłym strachu. Kiedyś było zupełnie inaczej. Potrafiłam cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Ale on mnie zmienił. Przez niego straciłam przyjaciół, zatraciłam się w tym patologicznym, chorym związku. A teraz, kiedy w końcu się uwolniłam, nie wiedziałam co robić. Jak żyć.

***

Dni mijały. Poznałam w pracy mnóstwo świetnych osób. Najczęściej dziewczyn. Szczerze powiedziawszy to bałam się mężczyzn. Wszystkich. Któregoś dnia, jedna z moich nowych koleżanek – Tessa – zaproponowała mi wyjście do knajpy. Dawno nie piłam żadnego alkoholu więc się zgodziłam. Okazało się, że mój nowy szef zlitował się nade mną i dostawałam wypłaty. Minimalną stawkę, ale zawsze jakiś grosz.

Siedziałyśmy w jednym z londyńskich barów i popijałyśmy drinki, rozmawiając. Dzięki niej znów zaczęłam się uśmiechać. Miała niesamowite poczucie humoru. Plotkowałyśmy na temat osób w pracy, rozmawiałyśmy  o zainteresowaniach, gustach.

Po wypiciu paru drinków, Tessa uznała, że musi iść do toalety. Nie pytając mnie o zdanie, pociągnęła za sobą. kiedy weszłyśmy do łazienki, wkroczyła do jednej z kabin, jednak nie zamknęła się od razu. Spojrzała na mnie i kiwnęła głową, bym weszła z nią.

- po co? Nie dasz sobie sama rady? – zaśmiałam się.
- chodź. Mam coś dla ciebie – uśmiechnęła się tajemniczo. Ponieważ byłam już porządnie wstawiona, wzruszyłam ramionami i weszłam za nią do kabiny.

Opuściła deskę i wyjęła z kieszeni sreberko. Rozłożyła je na owej desce, by po chwili znów sięgnąć do spodni. Tym razem wyjęła z nich małą tytkę z białym proszkiem.

- o nie. nigdy w życiu – rzuciłam, widząc jak wysypuję owy proszek na sreberko i formuje na nim dwie kreski. Wyciągając banknot, zwinnie skręciła go w rulonik i nachyliła się nad sedesem. Szybkim  ruchem wciągnęła jedną z kresek, wytarła nos i z uśmiechem podała rulonik mnie.

- nie ma mowy. – pokręciłam głową.
- przestań. Gwarantuję ci dobrą zabawę! Spróbuj – mówiła cicho, zbliżając swoją twarz do mojej. Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam za rulonik. Nachyliłam się nad deską i wciągnęłam. Poczułam się dziwnie. Inaczej niż zawsze. Czyżby wyrzuty sumienia? Nie, na pewno nie.

Dziewczyna klasnęła z zadowoleniem i po chwili uformowała kolejne kreski.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

wiem, że krotki i przepraszam, ale tak jakos wyszlo. bardzo sie ciesze, ze podoba Wam się ta historia i mam nadzieje, ze dalsza czesc rowniez bedzie fajna ;) 
buziaczki!

3 komentarze:

  1. Jak mogłaby mi się nie podobać Twoja opowieść?
    To chyba niemożliwe, ponieważ świetnie piszesz.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju...<3 Wybacz, będę się rozpływać nad Zayn'em wszędzie bo kocham go nad życie.:D Trochę szkoda, że Emely tak od niego uciekła nie dając mu szansy. Czekam na dalszy ciąg. Kocham każde Twoje opowiadanie. I czekam na kolejne imaginy na nanosekudach.;) Love ya.:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że to jest Zayn :-D
    Oby mu w końcu dała szansę, bo inaczej ją znajdę! :-P

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K